U2 „Achtung Baby” / „B-sides and Bonus Tracks”
Koniec lat 80. był momentem, gdy czwórka Irlandczyków z U2 dotarła na sam szczyt. Ich kariera rozwijała się powoli, stopniowo, aż do momentu, gdy można było o zespole mówić w kategorii gwiazdy rocka. Było to o tyle ciekawe, że lata osiemdziesiąte to, w głównym nurcie, panowanie popu i new romantic. Pod koniec dekady coraz bardziej do głosu zaczynał dochodzić rock niezależny. Za chwilę w północnozachodnim krańcu Stanów Zjednoczonych miał wybuchnąć z niezwykłą siłą grunge, który na kilka lat zdmuchnął wszystko z muzycznej planety. Kilka lat później na brytyjskiej scenie miały zacząć królować zespoły Oasis, Blur, czy Radiohead. Trudno stwierdzić, czy zespół zdawał sobie z tego sprawę podejmując śmiałą, ale i ryzykowną, decyzję o zmianie muzycznego kierunku.
Kryzys twórczy pchnął U2 w poszukiwaniu inspiracji do Berlina, który właśnie przechodził głębokie przemiany. Jednoczące się Niemcy, upadek muru, atmosfera, z jednej strony, euforii, z drugiej, sporej niepewności, podziały stymulująco. Zapowiadający płytę singel „The Fly” był totalnym zaskoczeniem. Brzmieniowo U2 wywrócili do góry nogami wszystko to, do czego przyzwyczaili słuchaczy przez pierwszych kilkanaście lat działalności, ale zmiany dotyczyły nie tylko muzyki. Nieustannie emitowany przez MTV teledysk do utworu pokazywał zupełnie nowe oblicza muzyków. Przemiana w największym stopniu dotyczyła Bono, który z chłopca z długimi włosami w kapeluszu, w okresie udokumentowanym na „Rattle and Hum” zafascynowanego Ameryką i jej muzyczną tradycją, przeistoczył się w człowieka-muchę, eksponującego swoją wartość, mistrza ceremonii. Szok był tak duży, że doprowadzić mógł nawet do znienawidzenia uwielbianego zespołu.
Postępujący rozwój technologiczny, wzrastająca konsumpcja, manipulacja człowiekiem przez media i jego zagubienie w otaczającym świecie stały się głównymi tematami poruszanymi w tekstach utworów. U2 swoim nowym albumem zareagowali na zachodzące dookoła zmiany, ale, jak się później okazało, w jeszcze większym stopniu wykreowali nową muzyczną rzeczywistość, w której zespół stał się elementem kontestowanego wcześniej świata, z gwiazd rocka przeistaczając się w produkt masowy i ikonę popkultury. Muzycznie jednak otrzymaliśmy jedną z najważniejszych płyt rockowych wszech czasów. Drugą w dyskografii zespołu, jeśli za mającą taki status uznać „The Joshua Tree”.
O utworach, które wypełniły „Achtung Baby” wielu odkrywczych słów nie da się już chyba napisać. Każdy dźwięk, od rozpoczynającego „Zoo Station” miarowego rytmu perkusji do wyciszających dźwięków „Love Is Blindness”, to prawdziwa uczta, ale reedycję płyty wydaną z okazji dwudziestolecia jej premiery poszerzono o dodatkowy dysk zatytułowany „B-sides and Bonus Tracks”.
Pierwsze przesłuchanie drugiej płyty skłania do refleksji, że jeśli archiwa zespołu nie kryją już żadnych innych owoców pracy z sesji, w trakcie której zarejestrowano „Achtung Baby”, to wybór utworów na tę płytę był idealny. Pozostałe utwory, pomijając oczywiście remiksy, wyłącznie mogłyby zmniejszyć wartość regularnej płyty. Pierwszy z nich, zatytułowany „Lady With The Spinning Head (UV1)”, nie zapowiada jeszcze niczego złego, choć jest w nim tak wiele elementów, z których składały się „Even Better Than The Real Thing” i „Until The End Of The World”, że można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nie jest to samodzielny twór. Zupełnie średnio wypada następny, „Blow Your Head Down”. W „Salome” zespołowi, balansującemu między spokojniejszymi fragmentami i ostrą zagrywką Edge’a, brakuje zwyczajnie polotu. Z nowych utworów mamy jeszcze dwa zamykające zestaw, nieco industrialny instrumentalny „Alex Descends Into Hell For A Bottle Of Milk/Korova” i stronę b singla „Even Better Than The Real Thing”, „Where Did It All Go Wrong?”, znowu ledwie przeciętny.
Kolejna kategoria prezentowanych w rocznicowym wydaniu płyty utworów to covery. W tym przypadku także zastanawiać się można nad sensem ich nagrywania. Tym bardziej, że na warsztat U2 wzięło utwory, których, nie tylko w rockowym świecie, usłyszeć można niezliczone wersje. „Satellite Of Love” Lou Reeda lepiej wypada na wydanym dwa lata później „Zoo TV”, gdzie z ekranów fragment tekstu śpiewał sam autor. W „Paint It Black” Stonesów U2 nie wnoszą od siebie niczego nowego, ale „Fortunate Son” Green River można już potraktować wyłącznie jako, może jeszcze rockowy, ale jednak, kabaret. Kompozycja została zupełnie pozbawiona ognia, jakim charakteryzował się oryginał.
Drugi dysk rocznicowego wydania „Achtung Baby” nie przynosi zatem rewelacyjnych nowości wygrzebanych z dna szuflady. Ot, po prostu ciekawostka dla fanów, wyłącznie do kilkukrotnego przesłuchania, potwierdzająca, że zespół po wydaniu i niewiarygodnym sukcesie „The Joshua Tree” przeżywał kryzys twórczy. Paradoksalnie, bo wydany w 1991 roku album jest bez wątpienia przejawem muzycznego geniuszu, nawet jeśli trudny do oszacowania wpływ na to mieli producenci płyty – Brian Eno i Daniel Lanois oraz miksujący całość Flood.
Chcąc skusić fanów po dwudziestu latach od premiery „Achtung Baby” do ponownego zakupu albumu można było poszerzyć go o zapis jednego z koncertów promujących płytę, zanim objazd świata przybrał rozdmuchaną formę ZOO TV Tour.