Maanam „Nocny patrol” / „Mental cut” [Pomaton, 2015]

Na początku października ukazały się na winylach dwie kolejne pozycje z katalogu Maanamu, „Nocny patrol” i „Mental cut”. Wygląda na to, że powoli wydawane będą następne płyty z dyskografii, co zdecydowanie należy przyjąć z zadowoleniem. Coraz trudniej dopuścić do siebie myśl, że albumy te miały swoją premierę ponad 30 lat temu, tak wiele od ich ukazania się zmieniło, nie tylko w Polsce.

Płyty Maanamu z lat 80. trudno byłoby rozpatrywać w oderwaniu od czasu, w którym powstawały. Drugi longplay formacji „O!” nagrywany był tuż po wprowadzeniu stanu wojennego, ale jego piętno odcisnęło się w największym stopniu na wydanym rok później albumie „Nocny Patrol”. Kora już w utworze tytułowym nie próbuje nawet bawić się w subtelności. Nie pozostawia wątpliwości co do tego, o czym śpiewa. Nie mniej dzieje się w warstwie muzycznej, gdzie pulsacja reggae przyprawiona przypadkowymi, wydawałoby się, dźwiękami, naprawdę niepokoi. Kunszt muzyków uwidacznia się w instrumentalnym utworze zatytułowanym „Polskie ulice”, w niebywały sposób przenoszącym słuchacza na ulice miast pierwszej połowy lat 80.

Ale „Nocny patrol” nie jest wyłącznie podróżą sentymentalna. „Jestem kobietą”, „To tylko tango”, czy „Miłość jest jak opium” są najlepszymi przykładami tego, jak przenikliwie Kora potrafi rozebrać uczucia na czynniki pierwsze, by w „Zdradzie” poświęcić uwagę zjawisku od zarania związanemu nierozerwalnie z miłością. Najbardziej przebojowy wydaje się, utrzymany w rytmie argentyńskiego tańca, „To tylko tango”, ale, bez wątpienia, każdy utwór, który znalazł się na płycie mógłby z powodzeniem ukazać się na singlu. Dowodzi tego choćby „Krakowski spleen”, którego pierwsza pozycja w plebiscycie Trójki na najpopularniejszy utwór Maanamu naprawdę mnie zaskoczyła. Bo przecież są tu jeszcze pędzący na oślep „Raz-dwa, raz-dwa”, czy senna, wbrew tytułowi, „Eksplozja”. „Nocny patrol” to bez wątpienia szczytowe osiągnięcie Maanamu, jeden polskich rockowych albumów wszech czasów.
Maanam - Mental cut
Pisząc o „Mental cut” mam mieszane uczucia, co jednak ustępuje, gdy słucham muzyki, bo wtedy nagle staje się ona moją ulubioną płytą zespołu. Dzieje się tak za sprawą jej mocnych fragmentów, które, podświadomie, nakazują ignorować te słabsze. Bezpretensjonalny, anglojęzyczny „Simple Story”, roztaczający mgiełkę tajemnicy „Mentalny kot”, przebojowa „Lucciola”, „Kreon”, z zawsze aktualnym tekstem o słabościach władzy, „You Or Me” i zamykający całość „Lipstic On The Glass”, to Maanam najwyższej próby. Pomiędzy nimi znalazły się niezbyt udany „Dobranoc Albert” i koszmarny wręcz „Nowy przewodnik”, traktujący o problemach z dostępem do pożywienia. Szkoda, że przynajmniej jednej z dwóch kompozycji instrumentalnych nie zastąpiono wydanym rok wcześniej na singlu utworem „Kocham Cię, kochanie moje”, bowiem wypadają one słabo nawet bez porównywania z „Polskimi ulicami” z poprzedniej płyty. Ostatecznie uwielbienie „Mental cut” wzmacnia u mnie czarno-biała okładka, na której muzycy powklejani są na odciśnięte linie papilarne palca, co dopiero na kopercie dwunastocalowego winyla robi odpowiednie wrażenie. Na tej płycie słychać również jak ważną rolę odgrywał w zespole Bogdan Kowalewski. Jego bas, którego nie schowano w miksie, jest równie ważny jak gitary, o czym często się niestety zapomina.

Siermiężne czasy peerelowskiej Polski, świadomość marnowanej w niej młodości, intensywna działalność koncertowa, a także osobiste problemy spółki autorskiej Jackowski-Kora, spowodowały stopniowe wypalenie się muzyków i wzrost negatywnych emocji. Ostatecznie doprowadziło to do rozpadu zespołu. Po reaktywacji, już w nowej rzeczywistości, twórczość Maanamu straciła dawne ostrze. Do pełni szczęścia pozostaje zatem tylko reedycja niesłusznie niedocenianego LP „Sie ściemnia”.