Vinyl Top 20 / Czerwiec 2017

1. R. Wilson „Time & Distance”
Kolejne wydawnictwo koncertowe Raya Wilsona. Słucham tej podwójnej płyty z przyjemnością, ale chyba w myśl zasady „lubię to, co już znam”. Na pierwszej płycie klasyki Genesis, ale i Phila Collinsa, Mike and The Mechanics, czy Petera Gabriela, na drugiej utwory Raya Wilsona. I właśnie druga płyta w zestawie jest najbardziej interesująca.

2. Various Artists „Summer of Peace and Love”
Nie lubię składanek? Im człowiek jest większym ortodoksem, tym łatwiej złapać go na niekonsekwencji. „Summer of Peace and Love” to podwójna kompilacja przebojów z okresu lata miłości. Słucha się jej doprawdy znakomicie.

3. Kasabian „For Crying Out Loud”
Ciągle na topie, bo ciągle ciągnie mnie do słuchanie tej tanecznej płyty na lato.

4. Madness „Can’t Touch Us Now”
Ostatnia, zeszłoroczna, płyta Madness znowu wysoko w zestawieniu. Ponowny skok do góry zawdzięcza kolejnemu odkryciu. Zadziwiające jest, jak po wielu przesłuchaniach odkryć można prawdziwą perłę. Na „Can’t Touch Us Now” jest nią jedna z najpiękniejszych rockowych piosenek o miłości, jakie w życiu słyszałem – „You Are My Everything”. Cztery minuty w niebie.

5. Soundtrack „Singles”
Kolejna składanka, było o niej obszernie, więc komentarz zbyteczny.

6. Depeche Mode „Spirit”
W przyszłym roku w lutym trzy koncerty, tym razem halowe. Nie żal zatem wizyty na niemożliwym do nagłośnienia Stadionie Narodowym.

7. P. Gabriel „So”
Przebój za przebojem, absolutna klasyka.

8. E. Vedder „Into The Wild”
Ścieżka dźwiękowa do filmu „Into The Wild”. Wróciłem do niej po koncercie Eddiego Veddera w Berlinie. Płyta spokojniejsza niż dokonania Pearl Jam, ale naprawdę znakomita.

9. M. Lanegan Band „Gargoyle”
Powrót do bardziej rockowych brzmień po romansie z elektroniką na poprzedniej płycie i prawdziwa perełka w zestawie – „Goodbye to Beauty”.

10. G. Harrison „Cloud Nine”
Lata nie wracałem do tej płyty. Album wyprodukowany przez Jeffa Lynne’a, co oczywiście słychać, z mega przebojowym „Got My Mind Set on You”.

11. E. Presley „The King”
Znowu składanka. Znowu podwójna. Tytuł mówi sam za siebie.

12. M. Watt „Ring Spiel Tour ’95”
O tej płycie jeszcze będzie. Materiał archiwalny, z połowy lat 90.

13. Queens of The Stone Age „Rated R”
Czekając na nowy album Queens of The Stone Age, postanowiłem odświeżyć sobie „Rated R” z rocznicowego wydania. Druga płyta zawiera masę ciekawostek, w tym strony B singli i kompletny koncert z Reading Festival 2000. To wszystko jednak blednie przy jednym z rockowych wymiataczy wszech czasów otwierającym album – „Feel Good Hit of the Summer”.

14. R. Waters „Is This The Life We Really Want?”
W jednym z miesięczników poświęconych muzyce rockowej znalazłem opinię, że warto było czekać 25 lat na nowy album Rogera Watersa. Tego rodzaju pogląd wyrazić może wyłącznie fan-fundamentalista. Najnowsze dzieło Watersa jest najbliższe jego dokonaniom z Pink Floyd, ale, niestety, zbyt często ociera się ono o autoplagiat. Tytuły z przeszłości same cisną się na usta w trakcie słuchania. Dodatkowo, momentami, słychać Radiohead. Moim zdaniem szkoda czasu.

15. Radiohead „A Moon Shaped Pool”
Z każdym przesłuchaniem wciąga coraz bardziej. Na razie „hitami” z płyty obwieściłem „Decks Dark” i „The Numbers”, ale w przypadku Radiohead może się to zmienić w każdej chwili.

16. Sting „Nothing Like The Sun”
O tej płycie napisano już wszystko. „English Man In New York” i „Fragile” to tylko najbardziej znani reprezentanci albumu.

17. D. McKagan „Believe In Me”
Zapomniana debiutancka płyta basisty Guns N’Roses. Chyba jeszcze do niej wrócę.

18. P. Gabriel „Live in Athens 1987”
Materiał z „So” plus kilka przebojów na żywo. Mimo upływu 30. lat, wciąż robi wrażenie.

19. Royal Blood „How Did We Get So Dark?”
Rozczarowanie, którego w zasadzie się spodziewałem.

20. Alphaville „Forever Young”
Co jakiś czas wracam do najbardziej znanej płyty Alphaville. I za każdym razem stwierdzam, że się nie zestarzała, a w dodatku to porshe w swojej klasie.