INXS „Live at Agora”
Michael Hutchence odszedł ponad 20 lat temu. Lubię ponowne wkręcanie się w twórczość wykonawcy, którego dobrze znam, bo czasem odkrywam dźwięki, których wcześniej nie słyszałem. Pozwala to również spojrzeć na muzykę ze sporego dystansu, co w przypadku INXS jest o tyle istotne, że w karierze zespołu już nic się nie wydarzy, a to z kolei ułatwia formułowanie podsumowań bez obaw, że kolejna płyta przewróci wszystko do góry nogami.
Śmierć frontmana INXS przerwała trwającą od końca lat 70. karierę zespołu. Pod wieloma względami przypadek INXS był wyjątkowy. Zespół przetrwał 20 lat w niezmienionym, pięcioosobowym, składzie. Obok niekwestionowanego talentu Michaela Hutchence’a i Andrew Farrisa, odpowiedzialnych za zdecydowaną większość repertuaru, atutem grupy były koncerty. Na początku działalności zespół zdobywał doświadczenie występując niezliczoną ilość razy w australijskich pubach. To zaowocowało niezwykłym zgraniem muzyków. Późniejsze ciągłe przemierzanie świata znakomicie wspierało promocję regularnie wydawanych przez INXS płyt studyjnych. W oryginalnym składzie zespół nagrał dziesięć albumów długogrających, z których niemal pięćdziesiąt utworów znalazło się na singlach. Analizując wyniki sprzedaży poszczególnych tytułów widać, jak stopniowo wzrastała popularność Australijczyków. Już piąty longplay, „Listen Like Thives”, okazał się przebojem, ale fala popularności osiągnęła punkt kulminacyjny wraz z albumami „Kick” i „X”.
Odnoszę wrażenie, że INXS nie zawsze byli traktowani z należytym szacunkiem przez męską część rockowej publiczności, która, zupełnie niesłusznie, uznawała grupę za popową. Tymczasem wydawnictwa koncertowe jednoznacznie świadczą o tym, że jedyne, co z popem łączyło muzykę zespołu, to melodie. Cała reszta była zdecydowanie rockowa.
O tym, jak INXS prezentowali się na scenie w pierwszym okresie działalności przekonać się można oglądając zapis koncertu, który odbył się 8 maja 1984 roku w Hamburgu. Rejestracja na potrzeby niemieckiego telewizyjnego cyklu Rockpalast odbyła się w ramach promocji wydanej w tym samym miesiącu płyty „The Swing”. Jeśli dla kogoś zbyt dużym wyzwaniem jest zmierzenie się z modą odzieżową połowy lat 80., może sięgnąć po bootleg audio, zawierający zapis koncertu z czerwca tego samego roku. „Live At The Cleveland Agora, June 1984”, pomimo pirackiego charakteru, jest stosunkowo łatwo dostępny w oficjalnej dystrybucji. Wydany zarówno na CD, jak i na winylu, materiał charakteryzuje się dźwiękiem dobrej jakości, pochodzącym z transmisji radiowej.
Koncert rozpoczyna miarowy rytm tytułowego utworu z promowanej płyty. Wyeksponowane gitary i bas dominują w warstwie dźwiękowej. Z większym, niż w późniejszym okresie, natężeniem zaznaczają swoją obecność klawisze Andrew Farrissa, choć te, z dzisiejszej perspektywy, wydają z siebie dźwięki nieco archaiczne. Muzyka INXS już wtedy była niezwykle przebojowa, choć trafiały się jeszcze numery, w których cechę tę trzeba było jakiś czas odkrywać, jak „Soul Mistake”, czy „Face The Change”.
„The One Thing” i „Don’t Change”, stanowiące o sile wcześniejszego albumu zatytułowanego „Shabooh Shoobah”, zbyt dojrzały jak na debiut „Just Keep Walking”, a przede wszystkim „Original Sin” z bezpretensjonalnym, niesamowicie nośnym, motywem klawiszowym stanowią esencję INXS. Dialog między gitarami w „Dancing On The Jetty” znakomicie pokazuje natomiast, dlaczego wśród inspiracji zespołu tak często wymieniani są The Rolling Stones, a nieoszlifowana forma nagrania dodaje muzyce Australijczyków niezwykłego uroku.
Największą ciekawostką jest zagrana na koniec przeróbka „The Loved One”, utworu wykonywanego w połowie lat 60. przez australijski zespół The Loved Ones. Wprawdzie INXS wydali cover na singlu już na początku lat 80., to jednak najbardziej znaną wersją jest ta zamieszczona na multiplatynowym albumie „Kick”. Mocno rockowe wykonanie zarejestrowane w Cleveland pokazuje, jak mogłyby brzmieć pozostałe kawałki z „Kick”, gdyby nie zostały poddane produkcyjnej obróbce przez Chrisa Thomasa.