The Dandy Warhols „Warhol Wednesday: Endless Live Album”

Brak koncertów daje się we znaki wszystkim występującym na żywo wykonawcom, ludziom, którzy swoje źródło dochodów oparli na branży rozrywkowej, jak również fanom muzyki. Każdy poszkodowany jest na swój sposób, każdy też inaczej radzi sobie z izolacją. Mija rok bez koncertów, incydentalnych imprez nie liczę. Pozostaje muzyka na żywo zarejestrowana w czasach przed pandemią. W bardzo ciekawy sposób na zastaną sytuację zareagowali The Dandy Warhols, których europejska trasa koncertowa zaplanowana na wiosnę 2020 roku nie doszła do skutku i obecnie planowana jest na wiosnę przyszłego roku. Pod koniec lata na oficjalnej stronie internetowej zespołu uruchomiony został osobliwy projekt, album koncertowy zatytułowany „Warhol Wednesday: Endless Live Album”. I w zasadzie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, przecież wiele zespołów wydaje dziś na płytach każdy zagrany koncert, gdyby nie wynikające z tytułu płyty następstwa. Ideą jest, że co tydzień, w każdą środę, ukazywać się będzie kolejne nagranie zarejestrowane na żywo, a całość ma nie mieć końca. Rozpiętość „wydawnictwa” ogranicza je oczywiście wyłącznie do plików, między innymi FLAC i mp3, ale, kto wie, co przyniesie przyszłość. Cena wieczystego dostępu do pęczniejącego z wiekiem albumu wydaje się niewygórowana. Dziesięć dolarów amerykańskich plus podatek, co ostatecznie oznacza wydatek dwunastu dolarów i trzydziestu centów.

Do chwili, w której piszę te słowa (wtorek, 16 marca 2021 roku) ukazało się dwadzieścia sześć utworów. Co ciekawe, poszczególne pozycje nie są opatrzone datą wykonania na żywo, ale za to znajduje się przy nich adnotacja odnośnie miasta i miejscówki. Śledząc miejsca, w których grali The Dandy Warhols, z komputerem na kolanach, możemy odbyć podróż niemal dookoła świata. Album otwiera utwór pochodzący z Brixton Academy w Londynie. Nawet jeśli istnieją na świecie bardziej prestiżowe i legendarne sale goszczące wykonawców rockowych, to jest ich naprawdę niewiele. Świadczyć o tym może niewiarygodna wprost ilość płyt zarejestrowanych na żywo w budynku przy 211 Stockwell Road. Lista artystów, którzy tego dokonali budzi podziw. Pete Townshend, New Order, Faith No More, Brian May, Motörhead, Sepultura, Machine Head, Gary Numan, Judas Priest, Pixies, Franz Ferdinand, Rammstein, Queens of the Stone Age, Kasabian, Dave Matthews Band, a to zaledwie wycinek. Niekwestionowany prestiż Brixton Academy działa także w drugą stronę, przekładając się na wykonawców opatrujących okładki nazwą klubu. Wykonany tam przez The Dandy Warhols utwór „Lou Weed” od pierwowzoru odróżnia wyeksponowana partia fletu w wykonaniu Chrisa Constantinou. W wersji studyjnej z debiutanckiej płyty, tyle, że pod tytułem „(Tony, This Song Is Called) Lou Weed”, skrywała się ona nieco pod płaszczem pozostałych instrumentów. Jeśli nie omdleliście na widok muzyków uwiecznionych na scenie w dzielnicy Davida Bowiego, to w przypadku innej londyńskiej sali, Roundhouse, wystarczy wymienić dwie nazwy. Przy The Beatles i The Rolling Stones cała reszta wydaje się bez większego znaczenia. The Dandy Warhols wystąpili w okrąglaku w 2017 roku, podczas trasy promującej album „Distortland”, i to właśnie z tego koncertu pochodzi „Thick Girls Knock Me Out”, singlowy numer wypuszczony do sieci na chwilę przed rozpoczęciem tournée. Niezwykle przebojowy, mający w sobie coś z klimatu rock’n’rolla lat 60., numer podlany dandysowymi sprzężeniami w wersji koncertowej jest prawdziwym killerem.

Gothic Theatre w Denver to dawne kino zaprojektowane w stylu art déco, przekształcone z czasem w salę koncertową. Kanciasta bryła budynku skrywa stylową salę z symetrycznymi balkonami i stopniowymi podwyższeniami w tyle parkietu. Falujące motywy na ścianach i suficie z kolorowymi zdobieniami, zaakcentowanymi oświetleniem mieniącym się pełną paletą barw, stanowiły idealną scenerię dla przepięknego „Well They’re Gone” pochodzącego z „This Machine”. Co ciekawe, The Dandy Warhols niezbyt chętnie sięgają po utwory z tej wydanej w 2012 roku płyty. Szkoda, bo chociaż nie jest to do końca reprezentatywny dla grupy krążek, to jednak skrywa mnóstwo znakomitej muzyki. „Solid” przenosi słuchacza ze środkowych Stanów na wschodnie wybrzeże, a dokładnie do kultowego waszyngtońskiego 9:30 Club. To jedna z najmłodszych miejscówek, w których w ostatnich latach występowali Dandysi, kontynuująca tradycję mieszczącego się wcześniej w innej lokalizacji Nightclub 9:30. Ten stołeczny klub nierozerwalnie związany jest ze sceną alternatywną. Jest miejscem kultowym w pełnym znaczeniu tego słowa. To tutaj występowali Minor Threat, Fugazi, Black Flag, Bad Brains, Ramones, R.E.M., Nirvana, czy The Replacements. I jakby chcąc wpisać się w historię miejsca, The Dandy Warhols przedstawili mocniejszą, chciałoby się napisać – alternatywną, wersję numeru pochodzącego z będącej największym sukcesem komercyjnym grupy płyty „Thirteen Tales From Urban Bohemia”. Basowy groove i rwany, przesterowany, gitarowy riff z sympatycznej pioseneczki z charakterystycznym zaśpiewem uczyniły rasowy wysysacz krwi. Fantastyczny przykład żywotności utworu, który nie dał się zamknąć w sarkofagu swej pierwotnej formy.

The Dandy Warhols pochodzą z Portland, stolicy stanu Oregon. To z rodzinnego miasta pochodzi zapis koncertu, na którym zespół wykonał w całości na żywo album „Thirteen Tales from Urban Bohemia”. Miało to miejsce 20 czerwca 2013 w The Wonder Ballroom. Ciekawostką, a zarazem rarytasem, na który warto zapolować, jest EP-ka wydana w 2016 roku, zawierająca cztery numery zarejestrowane w X-Ray Cafe, 8 lipca 1994 roku, a więc prawie rok przed premierą debiutanckiej płyty. Cóż powiedzieć, z dzisiejszej perspektywy dostrzeżenie potencjału grupy nie niesie za sobą większego ryzyka i brzmi banalnie. Jeszcze bardziej fascynującym doświadczeniem jest zapoznanie się z zapisem występu, jaki The Dandy Warhols dali 15 grudnia 2012 roku w The Mission Theater. Wykonane na żywo instrumentalne utwory „Ritual In Transfigured Time”, „Lot In Sodom” i „Meditation On Violence” stanowiły ilustrację do wyświetlanych na ekranie krótkometrażowych niemych filmów. Surrealistyczna ścieżka dźwiękowa przenosi nas w świat psychodelii, ale to rzecz dla koneserów. Tymczasem na „Warhol Wednesday: Endless Live Album” dandysi zabierają słuchacza do Portland dwukrotnie, najpierw, by na terenie Oregon Museum of Science & Industry wykonać rozpędzoną wersję „PeteBoys”, a później na bożonarodzeniowy koncert w The Crystal Ballroom, zbudowanym w czasach, gdy, jak można przeczytać na oficjalnej stronie internetowej sali, za tańczenie tanga można było trafić do aresztu. W tym drugim przypadku zespół wykonuje świąteczny przebój zatytułowany „The Little Drummer Boy”.

Szczególną słabość do The Dandy Warhols mają Francuzi i „Godless” można by uznać za ukłon w stronę tamtejszej publiczności, gdyby nie to, że występ w paryskiej Olimpii jest dla każdego wykonawcy wartością samą w sobie, bo sala to nie mniej legendarna, niż wspomniane wyżej londyńskie hale. Z pięknem pochodzącego z najpopularniejszej płyty zespołu utworu trudno dyskutować, chociaż wersji w jakiej dane mi było „Godless” usłyszeć w 2017 roku w Berlinie nic nie przebije.

Ten tekst mógłby ciągnąć się w nieskończoność, jak w nieskończoność, mam nadzieję, będzie ciągnął się ten koncertowy album. Nie będę więc narzekał, że brakuje mi numerów z tej, czy innej płyty, po prostu będę czekał.