BOOTLEG TOP 20 / GRUDZIEŃ 2021

Albumy „Qui sème le vent récolte le tempo” i „Prose Combat” zrobiły z MC Solaara gwiazdę we Francji. Na trzecią płytę trzeba było poczekać ponad trzy lata. Wydany w 1997 roku „Paradisiaque” wylądował na pierwszym miejscu listy sprzedaży nad Sekwaną, a równo rok później ukazała się kolejna płyta zatytułowana po prostu „MC Solaar”. Z boku wszystko wyglądało na zaplanowane działanie, jednak okazało się, że zamysłem artysty było wydanie podwójnego zestawu, na co, z naruszeniem kontraktu, nie zgodziła się wytwórnia Polydor. MC Solaar zdecydował się na rozstrzygnięcie sporu przed sądem, ale wyrok uznający racje muzyka w konsekwencji zablokował możliwość wydawania reedycji. Tytuły, do których prawa przysługiwały wciąż Polydorowi na wiele lat zniknęły ze sklepowych półek, osiągając wysokie ceny w obrocie wtórnym, a główny zainteresowany podpisał kontrakt z francuskim oddziałem Warnera.

Rok 2021 okazał się przełomowy, cztery otwierające dyskografię MC Solaara płyty w końcu ponownie trafiły do sprzedaży. Po raz pierwszy, trzeci i czwarty album ukazały się jako całość, na winylu zajmując aż trzy płyty. Z przyjemnością wróciłem do muzyki, której nie słyszałem od dłuższego czasu i, mimo, że zmuszony do wskazania najlepszych płyt MC Solaara bez wahania wymienię „Qui sème le vent récolte le tempo” i „Prose Combat”, to jednak „Paradisiaque / MC Solaar” wypełnia muzyka, obok której trudno przejść obojętnie. Mniej przebojowa, bardziej wysmakowana, subtelna, odrobinę trudniejsza w odbiorze dla słuchacza, który z powodu bariery językowej nie może rozsmakować się w poetyckiej grze słów MC Solaara, stanowi idealne dopełnienie i zamknięcie pierwszego okresu twórczości artysty. Najwyższe miejsce w grudniowym podsumowaniu pokazuje z jaką siłą muzyka potrafi powrócić po latach.

Zupełnie przypadkowo odkryłem niedawno, że jeden z najpopularniejszych albumów Myslovitz, „Korova Milky Bar”, od lat nie był wznawiany na żadnym nośniku, przez co na internetowych aukcjach osiąga ceny zmuszające do przecierania oczu ze zdziwienia. Nagrania nie są dostępne także w streamingu. Zdobycie płyty zostawiłem sobie jako zadanie na kolejny rok, a wcześniej wziąłem się za słuchanie „Miłości w czasach popkultury”. Pomijając doskonale znane przeboje, a może właśnie mając je ciągle w pamięci, spokojnie można stwierdzić, że, gdyby Myslovitz był zespołem z Wysp, jego płyta mogłaby być wymieniana jednym tchem obok szczytowych osiągnięć The Verve, czy Suede. Wypełniona bowiem jest znakomitymi kompozycjami opartymi na wspaniałych melodiach, podsycanych mistrzowskim opanowaniem sztuki operowania dynamiką, czego kulminacyjnym pokazem jest zamykający płytę utwór „Zamiana”. W tym przypadku czas działa wyłącznie na korzyść muzyki.

Wróciłem także do „Dirty Work”, wydanego w 1986 roku albumu The Rolling Stones. Zawirowania wewnątrz zespołu nie doprowadziły do jego upadku. Stonesi przetrwali syntezatorowe lata 80., by na początku następnej dekady zadomowić się na dobre w kategorii „rock stadionowy/największa atrakcja koncertowa”. Kulminacyjnym momentem płyty jest „Harlem Shuffle”, wybrana na pierwszy singel promujący płytę przeróbka utworu duetu Bob & Earl. To świetny przykład tego, jak przydatny może się okazać dobrze wykonany cover. Stonesi odcisnęli na utworze sprzed prawie trzech dekad własne piętno, tym większą frajdą dla słuchacza może być odkrycie pierwowzoru, soulowego energetyka napompowanego brzmieniem sekcji dętej i damskimi chórkami. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy wsłuchamy się w otwierający płytę „One Hit (To The Body)”. Długo nie mogłem uwolnić się od myśli, że riff napędzający numer słyszałem także w innym utworze. W końcu nadeszło olśnienie. „Ale w koło jest wesoło”! Już tylko dla całkowitej pewności sprawdziłem rok wydania debiutanckiej płyty Perfectu. Obydwa albumy dzieli 5 lat, w dodatku na niekorzyść Stonesów. Aż dziw bierze, że Zbigniew Hołdys nie pozwał jeszcze Jaggera, Richardsa i Wooda, zamiast kąsać przy każdej okazji kolegów za to, że poradzili sobie bez niego pod starym szyldem, gdy on od dekad nie skomponował już nic ciekawego. Skrupułów nie ma co okazywać, wszak Stonesi nie powstrzymali się przed sięgnięciem po tantiemy za przebojowy numer The Verve zatytułowany „Bitter Sweet Symphony”. Nieco łagodniej potraktowałbym Stonesów w przypadku innego utworu z „Dirty Work”. „Too Rude” brzmi niczym fragment wyjęty z wydanego w 1980 roku albumu „Sandinista!”, w tym przypadku jednak podobieństwa szukać należy we wspólnej z The Clash inspiracji, bo autorem utworu jest pochodzący z Jamajki Lindon Roberts, występujący pod pseudonimem Half Pint.

Skoro zacząłem od francukiego hip-hopu, to koniecznie wspomnieć muszę o najnowszym wydawnictwie innych jego przedstawicieli. Marsylski skład IAM zebrał w całość EP-ki wydane w ubiegłym roku. Cztery płyty winylowe otrzymały tytuł „Rimes Essentielles”. Nie chcąc być posądzonym o stronniczość, przypomnę jeszcze, że paryscy hardcore’owcy z Supreme NTM nie kwapią się do wydania nowego materiału, za to świetnie idzie im odcinanie kuponów od dawnej sławy. Koncertowe wydawnictwo zatytułowane „Live à l’Accor Hotel Arena 2019” za chwilę obchodzić będzie pierwsze urodziny.

W serwisach streamingowych niespodziewanie pojawiły się bootlegi Pink Floyd dokumentujące początek lat 70. Dokumentujące to chyba najwłaściwsze określenie, bo jakość nagrań pozostawia wiele do życzenia. W tym przypadku istotna jest możliwość namacalnego przekonania się, jak Pink Floyd brzmiał na żywo w jednym z najciekawszych okresów w karierze. W grudniu posłuchałem „Lyon 12 June 1971 & Tokyo 16 March 1972”, a to dlatego, że w drugiej części zestawu zespół prezentował utwory z mającej ukazać się rok później płyty „The Dark Side Of The Moon”. Przynajmniej do jednokrotnego przesłuchania.

A teraz czas na podsumowanie grudnia:

1. MC Solaar „Paradisiaque / MC Solaar”
2. Myslovitz „Miłość w czasach popkultury”
3. Wolfmother „Rock Out” (2021)
4. Soulsavers „Imposter” (2021)

5. Hozier „Hozier”
6. The Rolling Stones „Dirty Work”
7. Duran Duran „Future Past” (2021)
8. Organek „Na razie stoję, na razie patrzę” (2021)
9. George Harrison „Cloud Nine”
10. Paul McCartney „Flaming Pie”
11. Chris Botti „December”
12. The Beatles „1962 – 1966”
13. Ray Wilson „The Weight Of Man” (2021)
14. Death Cab For Cutie „Plans”
15. Jerry Cantrell „Brighten” (2021)
16. Air „Moon Safari”
17. Traveling Wilburys „Traveling Wilburys vol. 1”
18. The Rolling Stones „Voodoo Lounge”
19. Amyl And The Sniffers „Comfort To Me” (2021)
20. Zaz „Isa” (2021)

= =

29. IAM „Rimes essentielles” (2021)

34. Riverside „20 – vol. 1, The Shorts” (2021)
35. Neil Young & Crazy Horse „Barn” (2021)
36. Deep Purple „Turning To Crime” (2021)

43. Soundtrack „Sing 2” (2021)

52. Gojira „Fortitude” (2021)

54. Pink Floyd „Lyon 12 June 1971 & Tokyo 16 March 1972” (2021)