Pocztówka od wuja Matta z podróży, czyli jak na Open’er jeździłem, cz. I
W tym roku na Open’erze będę po raz piąty. Każda wizyta na festiwalu zapisała się w mej pamięci z innego powodu. W 2009 roku, w dniu przyjazdu, przez pole namiotowe przetoczyła się istna nawałnica. Po wyparowaniu wody przystąpiliśmy z kolegą do rozbijania namiotu. Szybko okazało się, że chiński producent naszego nowego dachu nad głową pominął…