This Cold / Nacht und Nebel, Caffe Modjeska, Legnica, 18.09.2015
Caffe Modjeska to lokal urządzony we foyer legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej. Miejsce nadające się na organizację koncertów, jak fiat 126p na podróż wakacyjną do Bułgarii. Znając jednak osobiście ludzi, którzy taką wyprawę przeżyli w dzieciństwie, w piątkowy wieczór udałem się do Modjeskiej zobaczyć na scenie dwa lokalne zespoły, pochodzący z Legnicy This Cold i wrocławski Nacht und Nebel.
Po krótkim opóźnieniu, pierwszy z wykonawców rozpoczął koncert nastrojowym utworem zdradzającym delikatne wpływy country, co zresztą z uśmiechem zapowiedział lider i gitarzysta Dariusz Borowiec. Wykonany przez wokalistkę Agatę Pawłowicz jedynie z towarzyszeniem gitary utwór niespodziewanie zakończył pierwszą część koncertu, pomimo pojawienia się na scenie pozostałych członków zespołu. W trakcie tej wymuszonej przedłużającymi się problemami z nagłośnieniem przerwy, wokalistka, namawiana przez kolegów, opowiedziała dowcip. Słowo daję, że lepiej zrobiłby to tylko Karol Strasburger.
Przezwyciężając częściowo kłopoty z nagłośnieniem, zespół uderzył z właściwą sobie mocą. Utrzymane w rockowo-gotyckiej stylistyce utwory płynęły jeden po drugim. O ile w warstwie instrumentalnej This Cold radzili sobie dobrze, to trudno było ocenić wysiłki Agaty Pawłowicz. Wydaje się, że jedyną osobą, która dobrze słyszała wokalistkę był grający na perkusji Marcin Tokarski, co chwilę zgłaszający nadmiar wokalu w odsłuchu. Pomijając te niedostatki, This Cold zaprezentowali godzinny set złożony w większości z dynamicznych utworów, w których doszukać się można było wpływów dokonań The Cure, czy klimatu nowofalowego Maanamu z pierwszej połowy lat 80.
This Cold niewątpliwie bawili się graniem, co nie musiało być takie oczywiste w obliczu kłopotów akustyka i zajmowanej przez zespół powierzchni. Zaimprowizowana w Modjeskiej scena swoim rozmiarem zwyczajnie ograniczała ruchy muzyków. Za to mająca nieco więcej miejsca Agata Pawłowicz pozostawała przez cały koncert w bezruchu, co było nieco nużące dla oka.
Po występie This Cold publiczność się nieco przerzedziła, a na scenie zainstalował się Nacht und Nebel. Użycie w Polsce w nazwie języka niemieckiego, w dodatku określenia, które budzi niezbyt pozytywne konotacje, może mieć tylko jeden cel – zniechęcenie do siebie potencjalnych odbiorców. Iście punkowa postawa. Niestety, równie zniechęcająca była zaprezentowana przez zespół muzyka. Niezrozumiałość tekstów i rozjechanie się sekcji rytmicznej w jednym z pierwszych utworów zrzucam na kłopoty z nagłośnieniem, ale nijakie kompozycje? Pojawiające się sporadycznie ciekawe motywy gitarowe, niestety za sprawą używanego przez gitarzystę efektu kojarzące się z Lady Pank (sic!), muzycy Nacht und Nabel pozostawiają bez dalszego rozwinięcia. I nie chodzi tu bynajmniej o brak melodii, ale o brak pomysłów. Złe wrażenie potęgował także fakt, że wokalista nie dysponuje barwą głosu, która nadawałaby się do wykorzystania w jakiejkolwiek stylistyce, a beznamiętna maniera z jaką śpiewa jest wręcz nie do zniesienia. Na tę ocenę zdobyłem się jednak dopiero po przesłuchaniu kilku utworów na stronie internetowej zespołu. Do niestrawności muzyki przyczynił się walnie (nomen omen) również perkusista, który niemal w każdym utworze stosował wielokrotnie takie same przejścia, co było irytujące do tego stopnia, że po raz pierwszy od dawna miałem ochotę wyjść z koncertu. Można było odnieść wrażenie, że Nacht und Nebel byli na scenie za karę, co w zestawieniu z grającym wcześniej This Cold uwidaczniało się jeszcze bardziej.
Wyrobienie sobie właściwego zdania na temat muzyki po koncercie, bez wcześniejszej znajomości nagrań studyjnych, jest niezwykle trudne i często może być krzywdzące dla wykonawcy. Jeśli jednak piątkowy występ This Cold i Nacht und Nebel miałby zachęcić mnie do zakupu płyty któregoś z zespołów, to sztuka ta udała się wyłącznie This Cold.