Muzyczny bilans 2016 roku – PŁYTA ROKU, 1/2
Porównując zestawienie najlepszych płyt zeszłego roku i płyt, które mnie rozczarowały można odnieść wrażenie, że 2016 rok nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Nic bardziej mylnego. Podczas, gdy dwadzieścia lat temu przeżywałbym, że płyta ulubionego wykonawcy mi się nie podoba, dziś odkładam ją na półkę i czekam na kolejną, poświęcając czas klasyce, w której wiele jeszcze zostało do odkrycia.
Płyty, które uznałem za najlepsze spośród albumów, jakie ukazały się w 2016 roku, gorąco polecam w kolejności alfabetycznej.
To już trzecia płyta wciąż młodego wokalisty. Bo 23 lata to w świecie rocka ciągle dzieciak. Jake Bugg ciągle się rozwija, a „On My One” jest jego pierwszą płytą, na której znalazły się wyłącznie jego autorskie kompozycje. I wstydu nie ma. „On My One” utrzymuje poziom osiągnięty na dwóch poprzednich albumach.
The Dandy Warhols „Distortland”
Po nieco eksperymentalnej i mocno zróżnicowanej poprzedniej płycie zatytułowanej „This Machine”, The Dandy Warhols wrócili do bardziej typowego dla siebie grania. Do najlepszych albumów zespołu „Distortland” na pewno się nie zalicza, ale słucha się go przyjemnie.
PJ Harvey „The Hope Six Demolition Project”
PJ Harvey to prawdziwa artystka wśród rockowych dziewczyn. Na każdym kolejnym albumie stara się eksplorować nowe muzyczne rejony. Oczywiście po wielu latach od debiutu nie jest to już tak zaskakujące, ale wciąż bardzo intrygujące. Nowa płyta to wynik muzycznej podróży, jaką PJ odbyła pracując nad materiałem.
Tytuł nawiązuje do debiutu sprzed wielu lat. Niepotrzebnie, bo „K 2.0” broni się świetnie bez sztucznego odwoływania się do „K”. Płyta, choć bardzo różnorodna, w zasadzie niczym nie zaskakuje, ale słucha się jej znakomicie. W dużej mierze jest to zasługą świetnych, wpadających w ucho kompozycji. Żadnych wypełniaczy, rockowe rzemiosło na najwyższym poziomie. Aż trudno uwierzyć, że Kula Shaker nie jest wciąż tak popularnym zespołem jak w czasach, gdy zaczynał swoją muzyczną podróż.
The Last Shadow Puppets „Everything You’ve Come To Expect” / „The Dream Synopsis EP”
Alex Turner (Arctic Monkeys) i Miles Kane po 8. latach przerwy ponownie weszli do studia i nagrali album pod szyldem The Last Shadow Puppets. Album inny niż poprzedni, w warstwie kompozycyjnej zdominowany przez Turnera, w warstwie aranżacyjnej przez smyczki. Całość brzmi jak ścieżka dźwiękowa francuskiego filmu z lat 70. Materiał podstawowy został pod koniec roku uzupełniony EP-ką zawierającą cztery cudze kompozycje. „Les Cactus” i „Totally Wired” to bezsprzecznie najlepsze z nich.
Nowa płyta Madness to dowód na to, że można starzeć się z godnością. Prawie czterdzieści lat od wydania „One Step Beyond…” Madness wydali płytę, która zawiera wszystkie składowe wypracowanego latami stylu zespołu, ale o nudzie nie może być mowy ani przez chwilę. Gdyby ktoś powiedział, że to zagubiony materiał sprzed wielu lat, spokojnie można by w to uwierzyć. No i jeszcze okładka. W dużej winylowej wersji pięknie prezentuje się w ramce na ścianie.