Muzyczny bilans 2016 roku – WSTĘP
We wszystkich poważnych serwisach internetowych poświęconych muzyce zestawienia najlepszych płyt 2016 roku już dawno za nami. Co roku obiecuję sobie, że własne podsumowanie poprzednich 12. miesięcy zrobię najpóźniej do połowy stycznia, ale jakoś nigdy mi to jeszcze nie wyszło. W końcu znalazłem świetne wytłumaczenie dla własnej opieszałości. Przecież nawet roczne zeznanie podatkowe można złożyć do końca kwietnia roku następnego, dlaczego więc analogicznego terminu nie zastosować do sporządzenia bilansu muzycznego? Wszak często zdarza się, że jakaś zbłąkana płyta wpada nam w ręce dopiero w pierwszych miesiącach nowego roku. Poza tym, czy pośpiech w sporządzaniu rankingów nie spowodował przypadkiem, że „The Wall” Pink Floyd i „London Calling” The Clash często umieszczane są wśród najlepszych płyt lat 80.?
Zamknięcie poprzedniego roku rozrachunkowego w muzyce uwzględniać musi przede wszystkim ocenę najlepszych płyt, które się w nim ukazały. Lustrzanym odbiciem „Płyty roku” zawsze jest „Płytowe rozczarowanie roku”. Vinyl Top 20 to comiesięczna lista najczęściej słuchanych przeze mnie płyt. Łatwo zatem zobaczyć, czego w zeszłym roku nie wyciągałem z odtwarzacza, a co ledwie kilka razy się w nim znalazło. Dlatego tworzenie rocznego podsumowania poprzez zliczanie wyników cząstkowych uznałem za pójście na łatwiznę. Nie ma sensu stwarzanie pozorów rywalizacji pomiędzy różnymi stylistycznie wydawnictwami, lepiej każdy wybór opatrzyć kilkoma słowami komentarza. To ciekawsze, niż miejsce zajęte w nierównej walce punktowej o podium*. Obok „Płyty roku” i „Płytowego rozczarowania roku” stworzyłem także kategorię pośrednią, która w innych tego rodzaju zestawieniach nie występuje. Księgowi określiliby ją mianem zobowiązań długoterminowych, ja zbiór tytułów, co do których wciąż nie potrafię zająć jednoznacznego stanowiska, nazwałem „Kwarantanną”. Płyty jej poddane będą miały jeszcze swoją szansę, jeśli tylko 2017 rok nie sypnie za bardzo nowościami.
Kategoria „Najlepszy singel roku” już dawno przestała mieć sens, bo dziś słowo singel częściej odnosi się do utworu służącego promocji płyty długogrającej, niż do fizycznego nośnika. Nigdy nie przepadałem za formatem małej płyty, ale kupowałem je dla rarytasów zamieszczanych na tzw. drugich stronach. Nie ograniczając się do singli, w zestawie „Najlepszych utworów roku” zebrałem te kawałki, które wybrałbym na single, gdyby to ode mnie zależało.
„Wykopalisko roku” to rzecz o płytach wykonawców, o których wcześniej nie miałem najmniejszego (czyt. zielonego lub bladego) pojęcia, aż nagle pojawili się, niczym fragment wazy w błocie stanowiska archeologicznego. Jednym słowem to płyty, które dla mnie osobiście premierę miały w zeszłym roku, mimo że pochodzą z lat ubiegłych. Wiele ich nie będzie, bo albumy, do których sięgnąłem po wielu latach od premiery, mimo, że z ich istnienia doskonale zdawałem sobie sprawę, wrzuciłem do worka z napisem „Powrót do przeszłości”.
Ostatnia kategoria to „Koncert roku”. W niej wymienię te koncerty, które poruszyły mnie najbardziej, a także wspomnę o rozczarowaniach i imprezach, które mnie ominęły, choć były na wyciągnięcie ręki.
I to tyle tytułem wstępu. Zapraszam do lektury kolejnych wpisów.
* – jakie szanse na punkty miałby album wydany w grudniu, którego słuchałem w pierwszym kwartale następnego roku?