Noel Gallagher’s High Flying Birds „Who Built The Moon?”
Starszy brat Liama Gallaghera, byłego wokalisty Oasis, z dość dużym spokojem reagował na ostatnie zaczepki słowne. Chyba można to już zrzucić na wiek, w końcu im człowiek starszy, tym mniej emocjonalnie reaguje. Ale nie całkiem powstrzymał się Noel od komentarzy. Wypowiadając się na temat debiutanckiej płyty brata, zatytułowanej „As You Were”, stwierdził mniej więcej tyle, że nie interesuje go ona z uwagi na to, że Liam sam nie pisze sobie piosenek. To prawda, chociaż nie do końca, bo jednak spora część materiału z pierwszej solowej płyty Liama podpisana jest wyłącznie jego nazwiskiem. Wojna na słowa pewnie będzie trwała nadal, tymczasem ukazała się właśnie kolejna płyta Noel Gallagher’s High Flying Birds.
W tym momencie musi paść pytanie o to, kto wygrał tegoroczny pojedynek? Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, co odpowiedzieć. Słucham „Who Built The Moon?” od ponad tygodnia i mam wciąż mieszane uczucia. Z jednej strony wydaje mi się płytą słabszą, niż poprzednia. Z drugiej, wciąż coś pcha mnie do jej słuchania (to pewnie melodie).
Płytę rozpoczyna „Fort Knox”, utwór z ledwie zarysowanymi wokalizami, przypominający klimatem „Fuckin’ in the Bushes” z czwartego krążka Oasis. W zasadzie można go potraktować jako rozbudowane do czterech minut intro. Po nim następuje „Holy Mountain” i… gdybym chciał się przypodobać Liamowi Gallagherowi i z podobną mu złośliwością skomentować dokonanie brata, napisałbym, że co z tego, że Noel napisał ten numer sam, jeśli jest to rozpoznawalna po pierwszej nutce zrzynka. Z czego? No z Bertranda Plastica i jego nieśmiertelnego megaprzeboju „Ca plaine pour moi” przecież. O tym przesądza riff i to charakterystyczne „uuuu” w refrenie. Tej inspiracji najmłodsi słuchacze mogą nie wychwycić, ale gdy Noel wchodzi po raz pierwszy z wokalem, na myśl od razu przychodzi The Vaccines. Sam kawałek jest mocno glam rockowy, niesamowicie taneczny. Toczę wciąż wewnętrzny konflikt, bo nie wiem, czy z uwagi na zapożyczenia odrzucić „Holy Mountain”, czy jednak przedłożyć przyjemność słuchania nad dylematy natury prawno-autorskiej. Wszak bardziej złośliwi ode mnie powiedzą, że od czasów Oasis Noel zawsze zrzynał.
Na tym tle nijako wypada „Keep On Reaching”. Ciekawie robi się znowu na początku „It’s A Beautiful World”, ale tajemniczą atmosferę utworu zabija taki sobie refren. W „She Taught Me How To Fly” znowu dostajemy nieco glam rocka, tym razem mocno zmieszanego z disco lat 70., z kolei w „Be Careful What You Wish For” jest coś z poczynań The Stone Roses. Do Oasis zbliżamy się na niedużą odległość w „Black & White Sunshine”, ale nie sądzę, by utwór ten na tle największych przebojów grupy robił piorunujące wrażenie. W czasach pierwszych płyt pewnie wylądowałby na stronie B któregoś z singli.
Osobny akapit należy się kompozycji niemal tytułowej. „The Man Who Built The Moon” to utwór monumentalny, o potężnym brzmieniu, z niesamowitymi orkiestracjami. W gronie pozostałych wygląda, jakby się zagubił i przez przypadek trafił na płytę. Niewiele trzeba by w nim zmienić, by mógł stanowić tło czołówki nowego filmu o przygodach agenta 007, bo numer ma w sobie coś z klimatu najlepszych bondowskich tematów. I, powiem szczerze, dla tego jednego kawałka warto sięgnąć po nową solową płytę Noela Gallaghera, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że zespół High Flying Birds jest tak tylko na dostawkę.
Album zamyka „End Credits (Wednesday Part 2)”, suita będąca kontynuacją instrumentalnego „Interlude (Wednesday Part 1)”, którego wysłuchać możemy kilka utworów wcześniej, ale to nie wszystko. Zupełnie nie wiadomo po co, na końcu dodany został jeden utwór bonusowy. „Dead In The Water”, na gitarę akustyczną, fortepian i głos głównego bohatera, zarejestrowany został w studiu Dublińskiego radia RTE 2 FM. Mi przypomniał, dlaczego w czasach Oasis uważałem, że Noel nie śpiewa, a wyje. Zawsze twierdziłem, że świetnym wokalem dysponuje Liam. Dwie pierwsze płyty Noel Gallagher’s Hihg Flying Birds przekonały mnie do głosu wokalisty. Ostatnia ścieżka z najnowszej produkcji pokazała, że nie mam się co cieszyć, bo stare demony mogą jeszcze powrócić.
Po głębszym zastanowieniu stwierdzam jednak, że mimo, iż „Who Built The Moon?” daje się słuchać, to jednak w tym roku na prowadzenie wysforował się Liam Gallagher ze swoim „As You Were”.
PLAYLISTA:
„Fort Knox”
„Holy Mountain”
„Be Careful What You Wish For”
„The Man Who Built The Moon”