Vinyl Top 20 / Marzec 2018
Vinyl Top 20, czyli lista najczęściej słuchanych przeze mnie płyt w marcu:
1. B. Springsteen „Magic”
2. Nine Inch Nails „Add Violence”
3. The Breeders „All Nerve”
4. The Doors „Live at The Isle Wight Festival 1970”
5. Editors „Violence”
6. Monster Magnet „Mindfucker”
7. M. Hutchence „Michael Hutchence”
8. INXS „Live at Barker Hangar 1993”
9. B. Cantat „Amor Fati”
10. L. Kravitz „Strut”
11. Ministry „AmeriKKKant”
12. Simple Minds „Real Life”
13. Pet Shop Boys „Actually”
14. R. Humeau „Mousquetaire #2”
15. Beck „Colors”
16. Maanam „O!”
17. Queens of The Stone Age „Villains”
18. Franz Ferdinand „Always Ascending”
19. Depeche Mode „The Singles 81-85”
20. J. White „Boarding House Reach”
Marzec był miesiącem premier. Bank rozbili Kim Deal, z powracającym po 10. latach The Breeders, i Monster Magnet. „All Nerve” i „Mindfucker” to moi marcowi kandydaci do płyty roku.
Nie poszło chłopakom z Editors. Po bardzo melodyjnym, energetycznym, „The Weight of Your Love” z 2013 roku i poprzednim, elektronicznym, „In Dream” (2015), zespół ponownie zwrócił się w stronę rocka. Tyle, że muzyce, która wypełnia „Violence” brakuje iskry. Wprawdzie „Hallelujah (So Low)” rozsadza głowę, a „Counting Spooks” wprowadza niepokój jak za dawnych lat, to jednak „Darkness at The Door”, utwór tytułowy i „Magazine” niweczą wcześniejsze starania upodabniając się do popowych dokonań Coldplay.
Mocnym komentarzem politycznym jest najnowsze dzieło Ministry. Zawstydzona, wręcz załamana, Statua Wolności na okładce, wplecione w muzykę fragmenty przemówień Trumpa i wywiady, których udziela Al Jorgensen, nie pozostawiają wątpliwości co do tego, jakie są poglądy polityczne lidera Ministry. Muzycznie „AmeriKKKant” nie jest w stanie zaskoczyć nikogo, kto dyskografię zespołu zna choćby pobieżnie. Nawiązania do najgłośniejszych płyt Ministry, „Psalm 69: The Way to Succeed and the Way to Suck Eggs” i „Filth Pig”, są czytelne, ale w odniesieniu do zespołu działającego od kilkudziesięciu lat nie czyniłbym z tego zarzutu.
Jack White powrócił solo z albumem zatytułowanym „Boarding House Reach”. Słuchając płyty można odnieść wrażenie, że artysta pozazdrościł Beckowi sukcesów na polu eksperymentatorskim. White sięgnął po inne niż dotychczas instrumentarium, dużo mniej słychać gitar. Nie oznacza to, że nie ma ich wcale, ale jeśli ktoś oczekuje riffów, które z marszu zakwalifikować można do klasycznych osiągnięć gatunku, srogo się zawiedzie. „Boarding House Reach” to płyta ciekawa, choć za jakiś czas może się okazać, że była jedynie przystankiem na muzycznej drodze Jacka White’a.
Na koniec miesiąca z premierą zdążyli The Vaccines. Dwa pierwsze albumy zespołu „What Did You Expect from The Vaccines?” (2011) i „Come of Age” (2012) były niekontrolowanym wyładowaniem elektrycznym. Przebojowość utworów osiągała poziom, jakiego niektórzy wykonawcy życzyliby sobie na składankach z największymi hitami. Wydany trzy lata temu „English Graffiti” był próbą pójścia w trochę innym kierunku. Do głosu doszły brzmienia elektroniczne. Tym bardziej dziwi, że wydany właśnie „Combat Sports” zdaje się próbą powrotu na pierwotnie obrany kierunek, przy czym zespół posiał gdzieś swój temperament i zdolności kompozytorskie. Nie jest ani żywiołowo, ani melodyjnie.
Parę miesięcy po premierze wpadła mi w ręce ubiegłoroczna płyta wokalisty Ultravox. Midge Ure wziął ponownie na warsztat najbardziej znane utwory zespołu, dorzucił kilka własnych i całość nagrał z towarzyszeniem orkiestry. Nie słyszałem jeszcze dobrej płyty nagranej przez rockowego wykonawcę z udziałem symfoników. „Orchestrated” nie będzie, niestety, wyjątkiem. Utwory, które na płytach Ultravox wbijały w ziemię, tu zwyczajnie nudzą. „Vienna” naprawdę lepiej brzmi w mrocznej syntezatorowej oprawie. Istotną cząstką muzyki Ultravox zawsze był głos Midge Ure’a. Sześćdziesięcioparoletni już wokalista nie błyszczy tak, jak kilka dekad temu, wystarczy posłuchać, nomen omen, „The Voice”. Doprawdy, trudno wskazać inne, niż finansowe, powody wydania „Orchestrated”.
Pierwsze miejsce na marcowej liście jest wynikiem ciągłej eksploracji dyskografii Bruce’a Springsteena, której obszerność każe przypuszczać, że na zapoznanie się z całością nie starczy mi już w życiu czasu. „Magic” nie jest wymieniana jednym tchem z klasycznymi pozycjami z katalogu artysty, jak „Nebraska”, czy „Born in The USA”, ale czas spędzony na jej słuchaniu trudno uznać za stracony. Producentem płyty był Brendan O’Brien, co oczywiście zagwarantowało organiczne, rockowe, brzmienie.
Zbliżające się europejskie koncerty spowodowały, że sięgnąłem po „Add Violence”, pominiętą wcześniej EP-kę Nine Inch Nails. W zaledwie pięciu utworach Trent Reznor zademonstrował swoją potęgę. Za komentarz niech wystarczą „Less Than”, czy „Not Anymore”.
Na sam koniec Dave Matthews Band z wydanego w 1998 roku albumu zatytułowanego „Before These Crowded Streets”. Za moment minie dwadzieścia lat od premiery, ale brzmienie uzyskane przez producenta U2, Steve’a Lillywhite’a, nie zestarzało się ani trochę. Mimo, że w muzyce Dave Matthews Band usłyszeć można zarówno Stinga, jak i Paula Simona, trudno zaprzeczyć, że zespół już wtedy wypracował sobie własny styl, za który pokochała go, głównie amerykańska, publiczność. Punktem kulminacyjnym płyty jest dla mnie złowieszczy, nerwowy i pełen niepokoju, „Don’t Drink The Water”. Wśród gości, w dwóch utworach, usłyszeć można Alanis Morissette.
Playlista:
Monster Magnet „I’m God”
The Breeders „Archangel’s Thunderbird”
Editors „Hallelujah (So Low)”
Editors „Counting Spooks”
Midge Ure „Vienna” („Orchestrated” version)
Midge Ure „The Voice” („Orchestrated” version)
Bruce Springsteen „Radio Nowhere”
Dave Matthews Band „Don’t Drink The Water”
Ministry „Twilight Zone”
Jack White „Connected by Love”
Nine Inch Nails „Less Than”
Nine Inch Nails „Not Anymore”