Bruce Springsteen „Springsteen On Broadway”
Bruce Springsteen nie doczekał się w Polsce popularności porównywalnej z tą, jaką cieszy się w rodzimych Stanach Zjednoczonych. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka, ale ich analiza jest w zasadzie bez znaczenia, bo wkład Bossa w muzykę rockową i tak trudny jest do zakwestionowania.
W połowie grudnia ubiegłego roku ukazała się płyta zatytułowana „Springsteen On Broadway”. Nietrudno zgadnąć, że stanowi ona zapis koncertu (materiał pochodzi z występów, które odbyły się 17 i 18 lipca 2018 roku) w jednym z teatrów nowojorskiego Broadway’u. Nie była to jednorazowa sprawa, bo Bruce Springsteen postanowił dać serię koncertów w Walter Kerr Theatre. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że miejscówka mogąca pomieścić niecały tysiąc osób to warunki kameralne, jak na artystę wypełniającego na codzień obiekty dla kilkudziesięciotysięcznej publiczności. Ostatecznie projekt rozrósł się do 236. spektakli. Liczba to, z jednej strony, imponująca, a z drugiej pokazująca możliwości, jakie drzemią w wykonawcach, jeśli tylko odpadnie podróżowanie – jeden z najbardziej uciążliwych elementów bycia w trasie.
Bruce Sprinsteen występował na Broadway’u solo, bez towarzyszącego mu zwykle E Street Band. Na kilka utworów dołączała do niego żona, Patti Scialfa, co nie zmienia faktu, że głównym aktorem przedstawienia pozostawał Boss. Swoją muzyką, wykonywaną na zmianę z towarzyszeniem gitary akustycznej i fortepianu, wytwarzał na scenie niezwykły klimat. Najciekawsze jednak jest to, że największą wartością „Springsteen On Broadway” wcale nie jest muzyka. Siłą broadwayowskich występów były autobiograficzne opowieści, w które muzyk wciągał publiczność zgromadzoną na sali.
Odradzam na początku słuchanie „Springsteen On Broadway” z płyty. Lepiej zacząć od udostępnionego przez Netflix filmu. Zapis wideo przenosi nas wprost pod scenę nowojorskiego teatru. Realizacja filmu jest niezwykle intymna, widz siedzi w pierwszym rzędzie, Bruce’a Springsteena mając niemal na wyciągnięcie ręki. Pozostałą publiczność jedynie słychać, na ekranie pojawia się dopiero w końcowych kadrach. Wystarczy usiąść na dywanie przed telewizorem, wziąć do ręki lampkę wina, i zasłuchać się w bajania dziadka Bruce’a. Tak, do złudzenia przypomina to te momenty, gdy wnuki leżące wokół fotela z zaciekawieniem wsłuchują się w słowa dziadka. Wnuki, nie dzieci, bo tylko one są w stanie wysłuchać cierpliwie tej samej historii kolejny raz. Nie chcę zdradzać o czym opowiada Boss, tego naprawdę trzeba posłuchać. Zapewniam jednak, że jego gawęda potrafi rozśmieszyć, zasmucić, zmusić do refleksji i wzruszyć do łez. Z całą pewnością też bez problemu można będzie do „Springsteen On Broadway” wracać co jakiś czas. To film, który powinni obejrzeć wszyscy miłośnicy muzyki, nie tylko fani Bossa.
A muzyka? Czteropłytowy winyl (podwójny CD) zawiera przekrój twórczości Springsteena, stanowiącej dźwiękową ilustrację do snutych opowieści. Od „Growin’ Up” z debiutanckiej płyty „Greetings from Asbury Park, N.J.”, przez „My Father’s House” z „Nebraski”, „Thunder Road” z „Born To Run”, „Born in the U.S.A.”, „The Ghost of Tom Joad”, aż po „Land of Hope and Dreams” z wydanego sześć lat temu albumu „Wrecking Ball”. Zaletą wydania kompaktowego jest możliwość „wycięcia” opowiadań Bossa i pozostania sam na sam wyłącznie z muzyką.