U2 „eXPERIENCE + iNNOCENCE – LIVE IN BERLIN”
Wideo zawierające zapis koncertu U2 z berlińskiej Mercedes-Benz Areny miało się nigdy nie ukazać. Na początku lipca 2018 roku zespół zakończył amerykańską część trasy eXPERIENCE + iNNOCENCE Tour robiąc sobie dwumiesięczną przerwę przed europejskimi koncertami. Zgodnie z planem objazd Starego Kontynentu wystartował ostatniego dnia sierpnia w stolicy Niemiec. Kiedy następnego dnia Irlandczycy ponownie pojawili się na scenie nic nie zapowiadało katastrofy. Rozpoczynające występ „The Blackout” i „Light of Home” wybrzmiały bez zarzutu, ale już w trakcie „I Will Follow” coś niedobrego zaczęło dziać się z głosem Bono. Ledwo dostrzegalne początkowo problemy w wykonanym jako piąty utwór tamtego wieczoru „Beautiful Day” były już walką o przetrwanie. Wokalista więcej deklamował, niż śpiewał, a w jego zachowaniu wyraźnie widać było przeżywany dramat. Zespół wrócił za kulisy, początkowo w celu rozpoznania sytuacji, ostatecznie jednak na scenie się już nie pojawił. Nietrudno wyobrazić sobie co musiał czuć Bono, nawet jeśli tylko przez chwilę istniało zagrożenie całkowitej utraty głosu. Przecież parę lat wcześniej, wskutek kontuzji odniesionej w wypadku na rowerze w nowojorskim Central Parku, bezpowrotnie stracił możliwość gry na gitarze. Na szczęście dość szybko okazało się, że trasa może być kontynuowana, bo już trzy dni później zespół zaprezentował się przed publicznością w Kolonii.
Przerwany berliński koncert przeniesiono na 13 listopada, po czterech domowych występach w Dublinie, które pierwotnie miały zakończyć tournee. Informacje o możliwej rejestracji koncertu pojawiły się w internecie jakiś czas wcześniej, ale publiczność zyskała co do tego pewność dopiero widząc na widowni kamery, których brakowało dwa miesiące wcześniej. Trudno o lepszy prezent dla fana, niż zapis wideo koncertu, w którym miał okazję uczestniczyć. A to nie był koniec niespodzianek, bo dość istotnej zmianie uległa w końcówce trasy setlista.
Koncert rozpoczynają dwa utwory z „Songs of Experience”, ostatniej płyty U2. Album trudno zaliczyć do szczytowych osiągnięć grupy, ale opinię tę w sporej części weryfikuje zderzenie z wykonaniami na żywo, odartymi ze zbyt bogatej produkcji studyjnej. Okazuje się, że zarówno „The Blackout”, jak i „Lights of Home”, znakomicie radzą sobie bez aranżacyjnego przepychu pierwowzorów. Jeszcze lepiej wypadają wykonane później akustyczne wersje „You’re the Best Thing About Me” i „Summer of Love”. „I Will Follow” rozgrzewa publiczność do czerwoności, a wysoką temperaturę podtrzymuje „Gloria”. W końcówce utworu Bono literuje tytuł oddając hołd Vanowi Morrisonowi. To pierwsza zmiana w stosunku do repertuaru z początku trasy, bo 1 września w tym momencie usłyszeć można było „Red Flag Day”. Po „Beautiful Day” wokalista wspomina poprzednią niedyspozycję i dziękuje publiczności za to, że wróciła.
Berliński koncert przeplatają wątki autobiograficzne. Podczas „Dirty Day” Bono opowiada o ojcach członków zespołu, w tym o wyjątkowo trudnych relacjach łączących go z własnym rodzicem. Podobizny bohaterów historii pojawiają się na potężnym dwustronnym ekranie umieszczonym powyżej ciągnącego się niemal przez całą długość płyty wybiegu. Muzycznie koncert wkracza w część, która zadecyduje ostatecznie o wyjątkowości zarejestrowanego tego wieczoru materiału. „Zoo Station”, podczas którego na ekranach pojawia się logo berlińskiej kolei podziemnej i nazwa stacji, która zainspirowała muzyków, oraz „The Fly” generują atomową dawkę energii. Zapobieżenie nuklearnej zagładzie nastąpić może tylko poprzez ostudzenie rdzenia. Muzycy czynią to za pomocą fenomenalnej wersji „Stay (Faraway, So Close!)”. Energia mniejsza, ale emocje sięgają zenitu. Berlin jest dla U2 miastem szczególnym. To tutaj, w Hansa Studios przy Köthener Straße, zespół mierzył się z nagrywaniem następczyni „The Joshua Tree”. Bono opowiada o tym, jak trudne były w tamtym czasie relacje między muzykami i o tym, kto ostatecznie doprowadził ich do pojednania. A sam utwór? Czy jest inne miejsce na ziemi, w którym wybrzmiałby tak intensywnie, jak w mieście filmowej opowieści Wima Wendersa, której tło stanowił? Refleksyjny nastrój utrzymuje „Who’s Gonna Ride Your Wild Horses”, po którym zespół instaluje się na „E Stage”, wieńczącej wybieg po przeciwległej stronie hali.
The Edge nie jest zbyt często wymieniany wśród gitarzystów, spod których rąk wychodzą epokowe riffy. Tu prym wiodą Jimmy Page, Ritchie Blackmore i Tony Iommi. Tymczasem gitarzysta U2 nie tylko wypracował swój własny, od razu rozpoznawalny, styl, ale stworzył dziesiątki zapadających w pamięć zagrywek, które na koncertach potrafią wywołać istną histerię. „Elevation” i „Vertigo” nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. W drugim z utworów pojawia się cytat z „The Jean Genie” Davida Bowie. Pełna ekstaza. W trakcie tanecznego „Even Better Than The Real Thing” okrągła scena rozświetla się całą paletą barw, a światła odbija zawieszona nad zespołem lustrzana kula.
Zaangażowanie polityczne Bono po 40. latach działalności zespołu nie może dzisiaj już nikogo dziwić. Także i tym razem nie zabrakło polityki. Wyświetlane na początku koncertu na ekranach obrazy pokazują napięcia społeczne w różnych miejscach świata i wzrost ekstremalnych prawicowych nastrojów. To wszystko zestawione ze słynnym przemówieniem Charliego Chaplina z filmu „The Great Dictator” robi piorunujące wrażenie. Dyktatorom dzisiejszych czasów Bono poświęca przemowę swego alter ego – MacPhisto – przed ściskającym za gardło wykonaniem „Acrobat”. W „New Year’s Day” wokalista stoi na podeście za perkusją, z olbrzymią flagą Unii Europejskiej w tle. Pozostawienie klawiszowemu motywowi wygrywanemu przez Edge’a dodatkowej przestrzeni powoduje, że utwór nabiera bardziej złowieszczego charakteru, co trudno uznać za przypadkowe. O zaangażowanym tekście „Pride (In The Name Of Love)” można by nawet nie wspominać, gdyby nie jego ciągła aktualność.
Zasadniczą część koncertu kończy „City of Blinding Lights”. Na pierwszy bis U2 grają „One”. Zgromadzona w Mercedes-Benz Arenie publiczność momentami wyręcza Bono. Jeszcze tylko podnoszący na duchu „Love Is Bigger Than Anything in Its Way” i, całkiem na pożegnanie, „13 (There Is a Light)”. Bono zapowiada małżonce powrót do domu, a publiczność oszołomiona opuszcza halę.
Jesienią 2018 roku wiele wskazywało na to, że berliński koncert będzie ostatnim na długi czas występem U2. Co więksi pesymiści prognozowali nawet, że zakończy on koncertową działalność zespołu. Tak się jednak nie stało, bo niemal równo rok później grupa kontynuowała The Joshua Tree Tour, tym razem dając piętnaście koncertów w Nowej Zelandii, Australii, Singapurze, Japonii, Korei Południowej, na Filipinach i, po raz pierwszy w historii, w Indiach. Na marginesie warto wspomnieć, że właśnie rocznicowy objazd świata z najpopularniejszym w dyskografii U2 albumem spowodował, że w Berlinie zabrakło choćby jednego fragmentu „The Joshua Tree”. Odważny ruch ze strony zespołu z pewnością uradował tę grupę fanów, która za płytę wszech czasów uważa „Achtung Baby”, choć reprezentowała ją ledwie połowa utworów.
Na początku stycznia 2020 roku stacje telewizyjne na całym świecie emitowały siedemdziesięciominutowy wycinek koncertu. Płyta DVD U2 „eXPERIENCE + iNNOCENCE – LIVE IN BERLIN” ostatecznie nie trafiła do powszechnej dystrybucji. Otrzymali ją członkowie oficjalnego fanklubu U2, jako jeden z corocznych prezentów.
Ach, co to był za koncert, co za setlista! Oh wait… Nieważne, tekst jak zawsze na poziomie Achtung Baby muzycznych recenzji. Brawo!
Merci! 🙂
Bono stracił głos podczas piosenki red flag day, a nie podczas beautiful day