Vinyl Top 20 / Październik 2020
Minęło 491 dni (11.795 godzin; 707.700 minut) od ostatniego koncertu, na którym byłem.
Nowy album Deftones zbiera przychylne recenzje, więc bez wysiłku popłynę z nurtem. Z zarzutów, jakie usłyszałem pod adresem „Ohms”, najciekawszym był ten o braku melodii. Zdziwił mnie, bo nigdy nie postrzegałem twórczości Deftones jako szczególnie melodyjnej, ale przecież już impresjonistom zarzucano, że przesadzają z kolorami. Paradoksalnie, nie czyni to twórczości grupy mniej atrakcyjnej, przeciwnie, strzępy melodii pojawiające się gdzieniegdzie w nawałnicy riffów są niczym zbłąkany miś w tłumie anyżowych żelków. Najlepiej obrazują to „Ceremony”, utwór tytułowy, „Uranita” i skandowany przez Chino Moreno „This Link Is Dead”. Z kolei progresywny „Pompeji” wyraźniej pozwala mi dostrzec, dlaczego od wydania „Aenimy” nie mogę przekonać się do kolejnych albumów Tool. Treść zdominowana została na nich przez formę i to do tego stopnia, że do „Fear Inoculum” dołączono telewizor albo „Fear Inoculum” dołączono do telewizora, sam już nie wiem. A wracając do Deftones, wypadałoby jeszcze dodać, że za konsoletę powrócił producent Terry Date i dlatego „Ohms” brzmi mocno i majestatycznie, tylko, czy kiedyś było inaczej?
Mieszanka punku i waszyngtońskiego hardcore’u na trzecim studyjnym albumie IDLES zatytułowanym „Ultra Mono” to potężny kopniak między oczy, w sam środek nosa. Efekt piorunujący, pomimo złagodzenia, czy może raczej wypolerowania, brzmienia. Trudno ocenić, czy dzięki temu muzyka grupy zyska nowych fanów, bo jednak wciąż wydaje się propozycją skierowaną do mocno zawężonego kręgu odbiorców.
Drugi w tym roku, a pierwszy studyjny, album wydał zespół The Jaded Hearts Club. Supergrupa utworzona przez Matta Bellamy’ego (Muse), Milesa Kane’a i Nica Cestera (The Jet), w której okazjonalnie udziela się Graham Coxon (Blur), to projekt nastawiony na czerpanie radości z grania. Podobnie jak „Live at the 100 Club”, „You’ve Always Been Here” wypełniona jest przeróbkami, wykonanymi na luzie, bez najmniejszego nadęcia. Obowiązki wokalisty na przemian biorą na siebie Miles Kane i Nic Caster. Obaj potrafią stylowo wydrzeć się się do mikrofonu, toteż Matt Bellamy skupił się na basie, śpiewając wyłącznie w otwierającym płytę „We’ll Meet Again” i kończącym całość „Fever”. Zdarzają się albumy pretendujące do miana jednej z płyt wszech czasów, ale ukazują się taże takie, o których kilka miesięcy po premierze zapominamy. „You’ve Always Been Here” należy do tej drugiej kategorii, ale skoro muzycy dobrze bawili się rejestrując materiał na płytę, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by dobrze bawić się słuchając tego, co nagrali.
„Letter To You” to tytuł najnowszej płyty Bruce’a Springsteena. Przyznam szczerze, że po dwóch przesłuchaniach chciałem odłożyć album na półkę (ściślej, odserduszkować i usunąć z oflajnu w aplikacji streamingowej), ale od wielu lat towarzyszy mi już duch muzyczny, który, gdy jest to konieczne, na przekór pierwszemu wrażeniu każe włączyć płytę ponownie. Tak było właśnie w tym przypadku. „Letter To You” zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem. Spojrzenie wstecz i nostalgia w każdej nucie. I mimo że nie zaliczyłbym się do najwierniejszych fanów Bossa, to z pewnością będzie to jedna z moich ulubionych płyt nadchodzącej zimy.
Mr. Bungle, zespół Mike’a Pattona, Treya Spruance’a i Trevora Dunna, z gościnnym udziałem Scotta Iana (Anthrax) i Dave’a Lombardo (ex-Slayer), wrócił do numerów z pierwszego w karierze zespołu demo. „The Raging Wrath Of The Easter Bunny Demo” to najczystszej postaci trash metal. Numery w rodzaju „Raping Your Mind”, czy „Bungle Grind”, w sposób całkowicie niewymuszony przywołują skojarzenia z „Undisputed Attitiude” Slayera. Dlatego, jeśli ktoś oczekiwał klimatu z najpopularniejszej płyty zespołu zatytułowanej „California”, mocno się zawiedzie. Nie znaczy to jednak, że taki „Hypocrites / Habla Español O Muere” nie wywoła u niego uśmiechu na twarzy. Dlaczego? Posłuchajcie sami.
Nowy album Ariany Grande „Positions” ukazał się w ostatni piątek. Cieszę się, bo mojej Córce z pewnością będzie się podobał. Poniżej pełna dwudziestka najczęściej słuchanych przeze mnie płyt w październiku, plus nowości, które się nie załapały do podstawowego zestawienia.
1. The Levellers „Peace” (2020)
2. The Jaded Hearts Club „You’ve Always Been Here” (2020)
3. Yello „Point” (2020)
4. Deftones „Ohms” (2020)
5. George Michael „MTV Unplugged”
6. Chris Rea „Auberge”
7. Izzy Stradlin „River”
8. Bruce Springsteen „Letter To You” (2020)
9. Ramones „Acid Eaters”
10. Hanoi Rocks „Bangkok Shocks, Saigon Shakes, Hanoi Rocks”
11. Pearl Jam „MTV Unplugged” (2020)
12. Pearl Jam „Gigaton” (2020)
13. Queen „The Works”
14. Talking Heads „Little Creatures”
15. Krzysztof Komeda „Knife In The Water”
16. The Smiths „The Queen Is Dead”
17. Van Halen „1984”
18. Bob Marley & The Wailers „Uprising”
19. Joe Cocker „With A Little Help From My Friends”
20. Hey „?”
= =
27. IDLES „Ultra Mono” (2020)
28. Nick Mason’s Saucerful of Secrets „Live at Roundhouse” (2020)
40. Roger Waters „Us + Them” (2020)
82. Mr. Bungle „The Raging Wrath Of The Easter Bunny Demo” (2020)