Bootleg Top 20 / Maj 2021
Niesamowite, jak szybko leci czas. Córka powiedziała mi ostatnio, że za 21 dni będą wakacje. Maj za nami. Tym razem bank rozbił archiwalny materiał od Pink Floyd. Tak, większość fanów znających coś więcej niż „The Dark Side Of The Moon” powie, że to nuda, od dawna znane nagrania. Pewnie napiszę o „Live At Knebworth 1990” kilka słów za kilka dni.
Totalnym zaskoczeniem jest druga pozycja nowej płyty Stevena Wilsona. Dlaczego? Dlatego, że to pierwszy album z jego bogatej dyskografii, którego słucham. W dodatku, czasem tak mam, zupełnie nie potrafię rozgryźć źródła tej fascynacji. Nie bronię się jednak, zdaję się na wewnętrzny głos.
Na trzecim miejscu Flash and The Pan. Myślę, że to bardzo niedoceniony zespół. Czasem zastanawiam się, czy ciekawostka, jaką jest fakt, że jednym ze współtwórców duetu był starszy brat Angusa i Malcolma Youngów z AC/DC, nie była dla grupy szkodliwa. Szkoda, że w streamingu nie jest dostępna pełna dyskografia grupy, bo wśród nagranych przez Flash and The Pan numerów sporo jest fantastycznych muzycznych opowieści zakorzenionych w postpunkowej rzeczywistości. Kompilacyjny album zatytułowany „Collection” jest jednym z dowodów na to, jak wiele ciekawych rzeczy działo się w muzyce w latach 80. pod warstwą syntezatorowo-popowej, niezwykle łatwopalnej, ściółki.
Poprzedni album Royal Blood rozczarowywał eksploatowaniem pomysłów z debiutu, a że zabrakło w tym wszystkim energii i świeżości, przekonany byłem, że grupa znajdzie miejsce wśród wykonawców jednej płyty. Tymczasem na wydanym właśnie albumie „Typhoons” zespół postanowił nieco pokombinować, co wyszło muzyce zdecydowanie na plus. Osiągnięty efekt jest podobny do tego, który przed laty stał się udziałem Franz Ferdinand. Jest rockowo, ale niezwykle tanecznie. Aż prosi się o granie materiału na żywo.
Zamknięcie muzyka w domu musi być doświadczeniem wielokrotnie cięższym do zniesienia, niż w przypadku zwykłego śmiertelnika. Wcześniej taki muzyk mógł wyskoczyć na wielomiesięczną trasę, teraz musi wynosić śmieci i chodzić do warzywniaka. Żeby nie zwariować, wielu muzyków wchodzi do studia, a jeśli brakuje im własnego materiału, sięgają po cudzy. W domu zawsze mogą powiedzieć: „Sorry, mam robotę.”. Płytę z przeróbkami zaserwowali słuchaczom panowie z The Black Keys. Album to wytrawny, dla fanów bluesa, ale dla tych, którym gatunek kojarzy się z czymś więcej, niż tylko z Blues Brothers. Z obcych kompozycji skorzystał także Monster Magnet i, w nieco mniejszym rozmiarze EP-ki, Death Cab For Cutie. Muzycy tego ostatniego zespołu wybierając kawałki ograniczyli się do artystów z Atlanty i okolic. I właśnie dlatego możemy posłuchać „Waterfalls”, w oryginale wykonywanego przez T.L.C., i, już nie tak odległego stylistycznie, „Fall On Me” R.E.M.
Na koniec jeszcze wspomnę o mojej surf rockowej słabości. Nigdy nie pływałem na desce, nawet nie byłem jeszcze w Kalifornii, czasem tylko prasuję. A mimo to jest coś we wczesnych nagraniach The Beach Boys, co porusza moją wrażliwość. Melodie, chórki i ta surferska gitara. Ale przecież surf rock to nie tylko Brian Wilson z kolegami. Gdzieś z głębokich archiwów wydobyłem płytę, o której z całą pewnością nigdy bym się nie dowiedział, gdyby nie Pearl Jam. Mowa o albumie Silly Surfers zatytułowanym „The Sounds Of The Silly Surfers”. To z niego pochodzi „Gremmie Out Of Control”, jeden z najlepszych cudzych numerów wykonywanych przez Pearl Jam, wcześniej umieszczony na składance zatytułowanej „Music for Our Mother Ocean”, ostatecznie wrzucony na „Lost Dogs”. Słuchając Silly Surfers wystarczy przymknąć oczy, by przenieść się na słoneczną plażę, gdzieś w okolicach Los Angeles. Aż chce się za tytułem ostatniego na płycie numeru krzyknąć „Cowabunga! Surf’s Up”. Płyty niestety nie ma w streamingu, bez trudu jednak można odnaleźć ją w serwisie z filmami, choć patrząc na liczbę odtworzeń (magiczną granicę pięciu tysięcy materiał przekroczył dzięki mnie) obawiam się, że także ten tekst nie przyczyni się do zwiększenia zasięgów. Nic, kto nie słucha, tego strata.
No, to teraz już majowa lista:
1. Pink Floyd „Live At Knebworth 1990” (2021)
2. Steven Wilson „The Future Bites” (2021)
3. Flash and The Pan „Collection”
4. Crowded House „Woodface”
5. The Black Crowes „Live In Atlanta 1990” (2021)
6. Screaming Trees „Clairvoyance”
7. Death Cab For Cutie „Plans”
8. Royal Blood „Typhoons” (2021)
9. The Jaded Hearts Club „Live at The 100 Club”
10. The Black Keys „Delta Kream” (2021)
11. Peter Frampton „Comes Alive!”
12. Silly Surfers „Sounds of the Silly Surfers”
13. Helloween „United Alive In Madrid”
14. AC/DC „Live”
15. AC/DC „Power Up”
16. The Kinks „On Air: 1964 – 1968 (Live)”
17. Pearl Jam „Gigaton”
18. The Jaded Hearts Club „You’ve Always Been Here”
19. Pearl Jam „2003.07.03 – Mansfield, Massachusetts (Boston)”
20. Death Cab For Cutie „The Georgia EP” (2021)
= = = =
21. Monster Magnet „A Better Dystopia” (2021)