PEARL JAM @ PINKPOP FESTIVAL, LANDGRAAF, HOLLAND, 18.06.2022
Występem na Pinkpop Festival Pearl Jam rozpoczął europejską trasę koncertową promującą ostatni, bo już nie najnowszy, album zatytułowany „Gigaton”. Wybuch pandemii pokrzyżował plany koncertowe zespołu w 2020 roku, zaplanowane na lato tego roku koncerty są więc wypełnieniem wcześniejszych zobowiązań. Pierwsza odnoga trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych nie obyła się bez przygód. Infekcja wykluczyła z kilku koncertów perkusistę Matta Camerona. W jego zastępstwie na perkusji grali Josh Kilinghofer, będący od czasu opuszczenia Red Hot Chili Peppers muzykiem koncertowym Pearl Jam, Richard Stuverud, niegdyś tworzący z Jeffem Amentem zespół Three Fish, a także, i to było największą gratką dla fanów, Dave Krusen, oryginalny perkusista Pearl Jam, który swoją przygodę z zespołem zakończył tuż po nagraniu debiutanckiej płyty zatytułowanej „Ten”. Trasę po Stanach zakończono odwołaniem dwóch ostatnich koncertów, tym razem z powodu infekcji wykrytej u Jeffa Amenta. Ponadmiesięczna przerwa pozwoliła jednak zespołowi przyjechać do Europy w pełnym składzie.
Koncert na Pinkpop Festival zapowiadał się wyjątkowo z jeszcze jednego powodu. To właśnie w Landgraaf, niemal dokładnie 30 lat temu, odbył się legendarny już występ Pearl Jam. Zespół wystąpił wówczas w środku dnia, gromadząc przed sceną kilkudziesięciotysięczną publiczność. Oczywiście, było to wynikiem tego, że obecność grupy zakontraktowana była z dużym wyprzedzeniem, prawdopodobnie więc organizatorzy nie przewidzieli skali popularności, jaką za moment osiągnie zespół. Tamta wizyta w Holandii pamiętana jest jeszcze z jednego powodu. To właśnie wtedy Eddie Vedder wykonał skok w publiczność z wysięgnika kamery. Całość bez problemu można obejrzeć w dobrej jakości w sieci, do czego zachęcam.
Koncert rozpoczęły „Even Flow” i „Why Go”. Nawiązanie do setlisty sprzed 30. lat wywołało nadzieję na powtórkę całego historycznego setu. Niestety, rozwiała się ona wraz z kolejnym tego wieczoru „Low Light”. Eddie Vedder tradycyjnie przemawiał do zgromadzonej publiczności w lokalnym języku, co, w przypadku niderlandzkiego, sprawiało wokaliście jeszcze większe trudności niż zazwyczaj. Potężnie zabrzmiały wykonane po „Elderly Woman Behind The Counter In A Small Town” utwory z „Gigaton”, „Dance Of The Clairvoyants” i „Superblood Wolfmoon”. Za pełne, soczyste brzmienie, odpowiedzialny był właśnie Josh Klingofer, który głównie w nowych utworach pojawiał się na scenie.
Pearl Jam żongluje na żywo utworami, potrafiąc zaskoczyć nawet podążających za zespołem fanów. Biorąc jednak pod uwagę, iż mieliśmy do czynienia z festiwalowym koncertem, za niespodziankę należy uznać „Throw Your Hatered Down” z płyty Neila Younga zatytułowanej „Mirror Ball”, na której akompaniowali Neilowi muzycy Pearl Jam. Wcześniej na żywo grupa wykonała go ledwie kilkanaście razy. To jednak blednie przy kolejnym utworze. Eddie Vedder wspomniał ze sceny o odwołanym kilka dni wcześniej koncercie The Rolling Stones, który miał się odbyć w Amsterdamie, i zespół wykonał „Street Fighting Man” po raz (uwaga!) trzeci w historii. Z cudzych kompozycji usłyszeliśmy w całości jeszcze „Comfortably Numb” Pink Floyd, a także fragmenty „Another Brick In The Wall” w końcówce „Daughter”, „Don’t Dream It’s Over” Crowded House (zespół zagrał tego dnia na tej samej scenie, tyle, że wczesnym popołudniem) jako intro „Jeremy” i „Save It For The Letter” (English Beat) na zakończenie „Better Man” .
Przed „Porch” Eddie opowiadał historię karkołomnego skoku sprzed lat, było więc trochę śmiechu. Zespół jest w znakomitej formie, z naciskiem na Mike’a McCready’ego, który wielokrotnie popisywał się ponadprzeciętnymi umiejętnościami, dając nowe życie nawet takim klasykom, jak „Alive”, który zakończył sobotni koncert. W ostatniej chwili z setlisty wyleciały „Seven O’Clock” i „Not For You”. Trochę szkoda, ale przecież to dopiero pierwszy koncert na trasie. Oby tylko żadne okoliczności jej nie przerwały.
Fot. Adam Stankiewicz