O mnie

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Zanim napiszę o płycie słucham jej wielokrotnie. Nie goni mnie termin oddania gazety do druku, czy chęć napisania o czymś jako pierwszy w internecie. To dlatego zdarza mi się pisać o płytach z niemałym opóźnieniem w stosunku do premiery.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Nie twierdzę, że znam muzykę rockową na wylot. Ciągle zdarza mi się odkrywać klasyczne albumy, o których istnieniu zawsze wiedziałem, ale których nigdy wcześniej nie słyszałem.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Nie boję się przyznać, że „Disraeli Gears” Cream (to tylko przykład) po prostu mi się nie podoba.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Nie dostaję do recenzowania płyt z wytwórni, ani od dystrybutorów. Piszę wyłącznie o wykonawcach, których lubię, ponieważ sprawia mi to przyjemność.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Nie wchodzę za darmo na koncerty, dlatego nie muszę rewanżować się organizatorom przychylnymi relacjami, a zdjęcia z koncertów, które publikuję wraz z tekstami, nie nadają się do druku.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Dlatego mogę pozwolić sobie na posiadanie kategorii wykonawców, którą nazywam: szpinakiem. To muzycy, których nigdy nie słyszałem, a, mimo to, ich nie lubię. Tak mam i już. Czasem do szpinaku się przekonuję, czasem nie.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Nie stoi nade mną redaktor naczelny, to wielki komfort. Minusem jest, że nie pomaga mi korektor. To dlatego w moich tekstach pojawiają się błędy stylistyczne, które odkrywam po dłuższym czasie, gdy coś zmusi mnie do przeczytania dawno zapomnianego tekstu.

Nie jestem dziennikarzem muzycznym. Mogę pozwolić sobie na każdą opinię, bo każda tu prezentowana jest wyłącznie moja. Skrajnie nieobiektywna. Zdarza mi się czasem także zmienić zdanie, to też dlatego, że jest ono wyłącznie moje.

Dlatego, jeśli lubicie muzykę, będzie mi miło, gdy zechcecie czytać to, co piszę.