Duff McKagan „Sex, drugs & rock’n’roll… i inne kłamstwa”

Tuż przed końcem ubiegłego roku gruchnęła wiadomość o reaktywacji oryginalnego składu Guns’N’Roses. Później okazało się, że nie wiadomo kto zasiądzie za perkusją, bo raczej na pewno nie będzie to Steven Adler, ani Matt Sorum. Nie wiadomo też, czy swój udział w wydarzeniu będzie miał Izzy Stradlin, a zatem z szumnie zapowiadanego powrotu klasycznego składu ostali się nam Axl Rose, Slash i Duff McKagan. Dobre i to. Zanim jednak zaczniemy wyczekiwać trasy koncertowej po Europie, ewentualnie nowej płyty, którą również zapowiedziano (miejmy nadzieję, że jej przygotowanie zajmie muzykom mniej czasu niż Axl’owi zajęło nagranie „Chineese Democracy”), warto nieco przypomnieć sobie historię Guns’N’Roses, zespołu, którego kariera została zaprzepaszczona, niejako na własne życzenie jego członków. Na polskim rynku dostępne są biografie grupy, ale ciekawszym wydawnictwem może okazać się autobiografia Duff’a McKagan’a, basisty i jednego z jej założycieli.

Już na wstępie autor czyni jedną niezwykle istotną dla siebie i czytelnika uwagę. Stwierdza bowiem, że z czasem zrozumiał, iż każdy może historię pamiętać i pojmować na swój sposób, dlatego w książce prezentuje wyłącznie swój punkt widzenia, z którym pozostali członkowie zespołu nie muszą się zgadzać. McKagan w swojej opowieści nie oszczędza nikogo, ale przede wszystkim przedstawia siebie w sposób obiektywny, pełen krytycyzmu. Najpierw zabiera nas w czasy swojej młodości spędzonej na ulicach Seattle, w którym zaczynał gromadzić muzyczne doświadczenia, grając przez moment między innymi z legendą tamtejszej sceny, Fastbacks. Opowieść o pierwszych krokach, jakie stawiał na scenie, pokazuje na przykład, że punkowy image z czasów Guns’N’Roses nie był tanim chwytem obliczonym na efekt, ale szczerym wyrażaniem samego siebie.

Historia Guns’N’Roses jest znana dość dobrze osobom interesującym się muzyką rockową, dlatego prawdziwie ciekawie robi się dopiero, gdy narracja dociera do momentu, w którym jedynym sposobem na uratowanie życia autora staje się opuszczenie szeregów formacji i skupienie się na walce o przetrwanie. Stan, w jakim znalazł się jego organizm w okolicach 1994 roku, był krytyczny. Opowieść basisty o uzależnieniu od alkoholu, narkotyków i leków jest wprost porażająca. Z jednej strony nie do wiary, jak wytrzymały potrafi być ludzki organizm, z drugiej natomiast, można stwierdzić, że Duff McKagan miał po prostu sporo szczęścia. To, jak ryzykowne prowadził życie i jak wiele kosztowało go wyjście z nałogów fascynujące jest wyłącznie z bezpiecznej odległości. Książka znakomicie powinna sprawdzić się w roli przestrogi dla wszystkich, którzy mieliby ochotę na eksperymenty z narkotykami, przez które Duff stracił przynajmniej czterech najbliższych przyjaciół. Wspominając, znany także z biografii wokalisty Nirvany, fakt wspólnego lotu muzyków z Los Angeles do Seattle na kilka dni przed samobójczą śmiercią Kurta Cobaina, autor zastanawia się, czy gdyby po dotarciu do miasta spędzili ze sobą następne dni, to znana powszechnie historia potoczyłaby się inaczej. Pytanie pozostaje bez odpowiedzi, wzbudzając wyłącznie uczucie żalu.

Wątek uzależnień w autobiografii McKagana w ostatnich dniach staje się jeszcze bardziej przejmujący. Artystyczne dokonania muzyka w „Sex, drugs & Rock’n’roll… i inne kłamstwa” kończą się na płycie Loaded, zatytułowanej „Sick”. Album powstał w czasie, gdy zawieszeniu uległa kariera Velvet Revolver. Zespół zmuszony był do pozbycia się ze swego grona wokalisty Scott’a Weiland’a, nieustannie borykającego się z nałogiem narkotykowym. Ten sam los spotkał wokalistę później w jego macierzystej formacji Stone Temple Pilots. Dziś wiadomo, że nie dołączy już nigdy do żadnego składu, bo nieodwracalnie przegrał walkę z uzależnieniem. Duff wspomina, jak w czasach wspólnego grania podjął próbę ratowania kolegi, w co zaangażował się z całej siły, przegrywając ostatecznie z demonami Weiland’a.

Z procesu przejmowania nad ciałem i umysłem kontroli przez różnego rodzaju substancje nakreślonego w książce wyłaniają się dwie, zdaje się, że powszechnie znane, prawdy. Prawda pierwsza: skuteczne zwalczenie nałogu ułatwia wpadnięcie w inny nałóg. Problem w tym, aby uzależnienie zastępcze nie było groźniejsze dla zdrowia i życia niż poprzednie. Duff McKagan poświęcił się sztukom walki i jeździe na rowerze. Prawda druga: nałogowiec nigdy nie przestaje nim być. Autor przekonał się o tym na własnej skórze i dzieli się swoimi przeżyciami z czytelnikami bez żadnych zahamowań.

Z powyższego mogłoby wynikać, że „Sex, drugs & rock’n’roll… i inne kłamstwa” jest przytłaczającą, smutną historią zmęczonego życiem rockendrolowca. Tak nie jest, bo siła z jaką McKagan przeciwstawia się stojącym mu na drodze przeszkodom jest zadziwiająca do tego stopnia, że może dodawać wiary w siebie czytelnikowi. McKagan sporo miejsca w książce poświęca swojej żonie i córkom, które w znacznej mierze przyczyniły się do przewartościowania życia autora.

Z książki McKagana dowiecie się również dlaczego całe życie warto się uczyć, jak to się stało, że po odejściu wszystkich pozostałych założycieli Guns’N’Roses Axl Rose nadal działał pod tym szyldem oraz co McKagan sądzi na temat kolesi zastępujących oryginalnych muzyków zespołu. Dla mnie największym zaskoczeniem było rozwikłanie zagadki nazwy piwa, bez którego nie może żyć Homer Simpson, bohater popularnej kreskówki. „Sex, drugs & rock’n’roll… i inne kłamstwa” to naprawdę wciągająca i pouczająca lektura, choć po jej przeczytaniu wykonywanie zawodu pod nazwą „gwiazda rocka” przestaje wydawać się tak atrakcyjne, jak można było sądzić wcześniej.