The Dandy Warhols „WHY YOU SO CRAZY”

The Dandy Warhols to zespół nieco zapomniany. Swoje największe sukcesy święcił na początku XXI w., wraz z albumami „Thirteen Tales from Urban Bohemia” i „Welcome to the Monkey House”. Po ich wydaniu, porzucony przez Capitol Records, przeniósł się na obrzeża rynku muzycznego, do dziś regularnie wydając płyty i koncertując. Grupa na przestrzeni lat wypracowała własny styl, którego dość konsekwentnie się trzyma. Dziesiąta studyjna płyta w dyskografii nie przynosi rewolucji. Courtney Taylor-Taylor, główny autor repertuaru, serwuje utwory będące mieszanką rozmaitych stylów. W tych warunkach trudno o spójność, ale ćwierć wieku działalności zespołu to wystarczający okres, by móc się do tego przyzwyczaić.

Album otwiera zgrabna miniaturka zatytułowana „Fred’N’Ginger”, będąca hołdem dla tanecznego duetu tworzonego przez Freda Astaire’a i Ginger Rogers. Czterdzieści sekund muzyki rodem z początków poprzedniego stulecia, „odtworzonej” z patefonu wyposażonego w gigantycznych rozmiarów tubę stanowi jedynie wstęp do zabawy. „Terraform” to już klasyczny dandysowy psychodeliczny kalejdoskop dźwięków, które mogłyby wprawić słuchacza w trans, gdyby nie to, że utwór trwa niewiele ponad trzy minuty. Szkoda, bo nietrudno sobie wyobrazić, że na debiucie zostałby rozciągnięty do kilkunastu, zabierając słuchacza w inny wymiar. Jego zupełnym przeciwieństwem jest „Highlife”. Taylor-Taylor ma w nim niewielki wokalny udział, bo główny głos należy do kobiety (Zia McCabe?). Trudno orzec, czy więcej w nim tanecznego rock’n’roll’a, czy, odpowiednio oczywiście przetworzonego, country.

„Be Alright”, pierwszy singel promujący płytę nagranym w technice 360* wideo, to już typowa warholsowa piosenka. Jest dudniący bas, jednostajny rytm i charakterystyczny klawiszowy motyw. „Thee Elegant Bum” to podróż w czasie, bo utwór żywcem wyjęty jest z szuflady, w której dojrzewać musiała muzyka z „Welcome to the Monkey House”. „Sins Are Forgiven” to zgrabna ballada, znowu podlana countrowym sosem. I tak „Why You So Crazy” płynie leniwie z głośników, po drodze serwując jeszcze „Motor City Steel”, taką piosenkę „wyliczankę”, by dotrzeć do „Forever”. To kolejna psychodeliczna plama w stylu dawnego Dandy Warhols, ponownie skrócona do rozmiarów piosenki. Album się jednak na tym nie kończy. Całkowitym zaskoczeniem jest zamykający całość utwór… fortepianowy. Nie wiem, jaki cel przyświecał dandysom w zamieszczeniu go na płycie. Wydaje się do niej zupełnie nie pasować. Winylowe czterdzieści minut i można słuchać od początku.

Na płycie zabrakło wydanego dwa lata temu kapitalnego hitu „Thick Girls Knock Me Out”. Trochę szkoda, bo utwór raczej przepadnie w internetowej otchłani. Na nowej płycie o dziewczynach, tym razem z małych miasteczek, traktuje „Small Town Girls”, chociaż muzycznie nie wnosi nic ciekawego do wizerunku zespołu. „Why You So Crazy” nie jest płytą ani odkrywczą, ani epokową. Kto lubi Dandy Warhols, z pewnością z przyjemnością posłucha, ale też z kolan podnosić się raczej nie będzie musiał.