Mroczne pożądanie, czyli historia Noir Désir, cz. 2.

Zanim doszło do wybuchu w północno-zachodnim krańcu Stanów Zjednoczonych, Noir Désir wydali drugi pełnowymiarowy album. Grupa ponownie zaszyła się w brukselskim studiu i, jakby wyczuwając nadchodzące w muzyce trendy, porzuciła postpunkowe wpływy kierując się ku bardziej brudnemu, rockowemu brzmieniu. Ornamenty i aranżacyjne ozdobniki ustąpiły miejsca prostocie i mocy przekazu, choć zwraca jeszcze uwagę użycie instrumentów smyczkowych w otwierającym album „No No No” i ciekawe połączenie poszarpanych partii gitary z doorsowymi klawiszami w „Les oriflammes”. Na „Du Ciment sous les Plaines” [1991] po raz pierwszy pojawiają się teksty w języku angielskim. Być może zamiarem Cantata było dotarcie do szerszego kręgu odbiorców, bo przecież zespół nie ograniczał się do koncertowania wyłącznie we własnym kraju. W „The Holy Economic War” wokalista porusza problem społeczeństwa nastawionego wyłącznie na konsumpcję, a w „Pictures of Yourself” zastanawia się nad sensem istnienia. Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że używanie języka innego, niż ojczysty, odziera teksty z poetyckiej aury. Nieco inaczej spojrzeć można na przeróbkę utworu australijskiego zespołu The Saints, której „The Chameleon” z niezwykłą łatwością odnalazł się wśród autorskich utworów grupy.

„Du Ciment sous les Plaines” była krokiem w nieco innym, niż dotychczasowy, kierunku, jednak nie ma tu mowy o drastycznej zmianie stylu. Muzycy Noir Désir postanowili podążać drogą ewolucji, przygotowując powoli słuchacza na nadchodzące zmiany. Ozdobą płyty jest złowieszczy „Si rien ne bouge” oparty o rytm i szamański śpiew Cantata, nieźle wypada także „En route pour la joie”, w którym napięcie ponownie budują smyczki i zmiany dynamiki. Bronią się jeszcze „Elle va ou elle veut”, niechlujny „Le chanson de la main” i „Le zen emoi”, ale ten ostatni tylko w pierwszej, punkowej, części, bo pod koniec słychać kompletnie nieudaną wariację na temat „My Wild Love” The Doors. Na tym tle beznamiętnie wypadają „Charlie”, „Tout l’or” i „Les oriflammes”. Zapowiedź zbliżającej się metamorfozy zespół przemycił w zamykającej zestaw czterdziestosekundowej miniaturze zatytułowanej „Hoo doo” i tylko szkoda, że „Tu m’donnes le mal” nie doczekał premiery kolejnej płyty, bo w jej repertuarze odnalazłby się znakomicie.

Promocja albumu obejmowała kilkadziesiąt występów w całej Francji, co wpisywało się wprawdzie w dotychczasową wytężoną działalność koncertową grupy, ale ostatecznie doprowadziło do przesilenia. Punktem kulminacyjnym trasy była rezydencja w paryskiej sali l’Élysée Montmartre. W tym mieszczącym tysiąc dwustu widzów klubie Noir Désir wystąpił dziewięciokrotnie w maju 1991 roku. Esencję tamtych koncertów odnaleźć dziś można na albumie koncertowym zatytułowanym „Live à l’Elysée Montmartre” [2021]. „Du Ciment sous les Plaines” pokryła się złotem, ale w grupie pojawiły się napięcia. Muzycy rozeszli się, każdy w swoją stronę, i stało się oczywiste, że przed podjęciem kolejnych działań niezbędny będzie odpoczynek. Na scenę powrócili wraz z premierą kolejnej płyty, do nagrania której przystąpili we wrześniu 1992 roku.

Z perspektywy pozwalającej ocenić dyskografię Noir Désir jako całość, można pokusić się o stwierdzenie, że na „Du Ciment sous les Plaines” grupie zabrakło odwagi, by przekręcić potencjometry nieco bardziej w prawo. Stało się to dopiero podczas pracy nad kolejną płytą, do której nagrania zespół zaangażował producenta Teda Niceleya, odpowiedzialnego za brzmienie kultowych dziś albumów Fugazi, legendy waszyngtońskiego hardcore’u, zatytułowanych „13 Songs” i „Repeater”. „Tostaky” [1992], ze zdjęciem Antona Corbijna na okładce, ukazała się 8 grudnia, a już dwa tygodnie później Agence France-Presse poinformowała, że płyta pokryła się złotem za sprzedaż 100. tysięcy egzemplarzy.

Od premiery „Nevermind” Nirvany po drugiej stronie Atlantyku minął już ponad rok. Oblężenie twierdzy, w której tkwiła muzyka w latach 80. w końcu przyniosło zamierzony efekt, obwarowania zostały przerwane, w MTV i stacjach radiowych na całym świecie rządziły gitary. Od pierwszych dźwięków „Here It Comes Slowly” staje się pewne, że Noir Désir są częścią nurtu światowej rewolucji. Moc, agresja i odrzucenie wszelkich niuansów aranżacyjnych powodują, że już po drugim na płycie „Ici Paris” słuchacz bliski jest omdlenia. „Oublié” i „Alice” dają wprawdzie nieco wytchnienia, ale to starcie i tak nie może zakończyć się liczeniem punktów. Kulminacyjnym momentem płyty jest utwór „Tostaky (le continent)”. Gitarowy riff wraz z sekcją rytmiczną rozpędzają się z każdą sekundą, stymulując Bertranda Cantata do śpiewu stopniowo przechodzącego w niemiłosierny wrzask. Ta brutalność musi zakończyć się knock-outem, to była wyłącznie kwestia czasu. Ale „Tostaky” to nie tylko organiczne, głośne do granic możliwości, rockowe granie. Bluesowy „One Trip / One Noise” dopiero na późniejszych koncertach przerodził się w szaleńczy numer w pełni wykorzystujący zmienny temperament jego składowych. W knajpianej balladzie zatytułowanej „Marlene” Cantat znowu śpiewa natchniony duchem Morrisona, za to w „It Spurts” pobrzmiewają echa Nirvany. Tym razem odpowiadają za to gitary, bo wokalista z Kurtem Cobainem ma niewiele wspólnego. Hałaśliwy charakter albumu aż prosił się o promocję na żywo.

Już kilka dni przed premierą zespół rozpoczął, trwającą z przerwami półtora roku, trasę koncertową, podczas której występował nie tylko we Francji, w tym dziewięciokrotnie w Paryżu (po trzy koncerty w Olympii, La Cigale i Bataclanie), Szwajcarii i krajach Belenuxu, ale także odwiedził Katalonię, Skandynawię, Niemcy, Czechy i Słowację. Popularność Noir Désir zaczynała wykraczać poza świat frankofońskiego rocka. Fragmenty morderczego tournée złożyły się później na podwójny album koncertowy zatytułowany „Dies Irae” [1994], którego uzupełnieniem są kolejne utwory zarejestrowane na żywo, jakie ujrzały światło dzienne przy okazji reedycji wydanej z okazji dwudziestolecia premiery płyty. „Long Time Man”, przeróbka utworu Nicka Cave’a, „Marlene” i „Sober Song” pochodziły z radiowego studia RTL, natomiast osiem kolejnych utworów było wyrywkiem regularnego koncertu, który Noir Désir zagrał 13 lutego 1993 roku w Vandoeuvre-Les-Nancy.

= = = = =

Artykuł pierwotnie ukazał się w Magazynie „LIZARD”, nr 43/2021.