Oasis „MTV Unplugged”

Pod koniec września na antenę brytyjskiego MTV powróciŁ cykl „Unplugged”. Pierwszą gwiazdą, która zaprezentowała się w wersji „bez prądu” był Liam Gallagher. Na repertuar koncertu złożyły się piosenki z pierwszej solowej płyty, klasyki Oasis oraz nowości pochodzące z, mającego się wówczas ukazać, nowego albumu wokalisty zatytułowanego „Why Me? Why Not.”. Liam Gallagher miał już okazję wystąpić na koncercie w ramach słynnej serii MTV, tyle, że jest zdrowo kopnięty. Ale zacznijmy od początku.

Oasis budzi niechęć wielu „prawdziwych” miłośników rocka. Powodów jest wiele, każdy ma własne. Na czele zdają się wysuwać zrzynanie z The Beatles i charakter tworzących zespół braci Gallagherów, a konkretnie ich niewyparzone języki. Pierwszy zarzut jest zbytnim uproszczeniem, bo w muzyce Oasis więcej słychać The Kinks, ale już drugi trudno uznać za chybiony. Tyle, że głupoty wypowiadane przez liderów zespołu należy traktować z pobłażaniem, są bardziej śmieszne, niż bulwersujące. Ostatecznie, czy to się komuś podoba, czy nie, faktem jest, że Oasis byli ostatnim wielkim zespołem rockowym, jeśli za kryterium oceny przyjąć sprzedaż płyt i frekwencję na koncertach. Reszta jest kwestią gustu.

Szczyt popularności grupa Gallagherów zdobyła momentalnie, zaledwie w przeciągu trzech lat. Gigantyczna sprzedaż „(What’s The Story) Morning Glory?” doprowadziła zespół do Knebworth, gdzie 10 i 11 sierpnia 1996 roku Oasis zobaczyło 250 tysięcy widzów (2,5 mln. było zainteresowanych kupnem biletów). W roli supportu wystąpili The Charlatans, Kula Shaker, Manic Street Preachers, The Chemical Brothers, Ocean Colour Scene i The Prodigy. Robi wrażenie, co?

W tych okolicznościach koncert dla MTV miał być niczym wetknięcie flagi na wierzchołku góry i pamiątkowa fotografia zdobywców, tymczasem przeszedł do historii z zupełnie innego powodu. W Royal Festival Hall w Londynie zespół stawił się w komplecie, ale na scenie zabrakło Liama. Wokalista wykręcił się bólem gardła, choć nieoficjalnie wiadomo, że powodem była kolejna kłótnia z bratem. Muzyka to nie sport drużynowy, gdzie normą jest szeroka ławka rezerwowych. Kłopoty wokalisty na trasie koncertowej z reguły oznaczają odwołanie koncertu. Noel Gallagher nie był na z gruntu spalonej pozycji, bo przecież na albumach studyjnych zdarzało mu się pełnić rolę głównego wokalisty, tyle, że chyba nikt nie lubi być stawiany pod ścianą.

Mimo to podjął rękawicę. Występ rozpoczęły „Hello” i „Some Might Say”. Zadziorny, rockowy, głos Liama zastąpił delikatny wokal Noela, bardziej przystający do pozbawionych przesterów akustycznych wykonań utworów. Klasyczne instrumentarium znakomicie uzupełniły harmonijka ustna i sekcja dęta. Szczególnie interesujący efekt dało to w „Live Forever”, w którym aranżacja dodatkowo wsparła się na smyczkach i fortepianie, a, mimo to, trudno mówić o przesycie. Dzięki temu piękno trzeciego singla z „Definitely, Maybe” publiczność mogła podziwiać w pełnej krasie, a jeśli Liam w swym zacietrzewieniu oczekiwał na potknięcie brata, to właśnie „Live Forever” musiało uświadomić wokaliście, jak wielki błąd popełnił odmawiając udziału w koncercie. „Don’t Look Back In Anger”, śpiewane przez Noela także na „(What’s The Story) Morning Glory?”, było już tylko i wyłącznie przypieczętowaniem sukcesu.

W pierwszym okresie działalności Oasis był zespołem niezwykle płodnym. Drugie strony singli wypełniała nieprzebrana ilość premierowych utworów, z których bez problemu wykroić by się dało dwa kolejne albumy, bez straty zarówno jakości, jak i przebojowości. Ich reprezentantami na MTV Unplugged były „Listen Up”, „The Masterplan”, uważany przez Noela za jeden z jego najlepszych utworów, oraz pełen pozytywnej energii, wręcz radosny, „Round Are Way”, w którego końcówkę wpleciony został fragment „Up In The Sky”. W „Talk Tonight” gitarze i głosowi Noela subtelnie towarzyszyły organy, ale to „Morning Glory” kompletnie zaskoczył. Okazało się bowiem, że moc utworu ma swe źródło nie w podłączonych do wzmacniacza gitarach, ale w samej kompozycji. W zagranym pod koniec „Whatever” Noel kilkoma wersami „All The Young Dudes” za jednym zamachem oddał hołd Davidowi Bowie i Mott The Hoople. Występ zakończyć mógł tylko jeden utwór – „Wonderwall”.

Do dnia dzisiejszego akustyczny koncert z Royal Festival Hall oficjalnie się nie ukazał. Coś mi podpowiada, że blokuje to Liam Gallagher. Szkoda, bo chętnie zobaczyłbym minę wokalisty otrzymującego od starszego brata soczystego pstryka w nos. Materiał wideo, nawet jeśli pojawia się w większych fragmentach w sieci, dość sprawnie jest usuwany, bez problemu można natomiast trafić na dość dobrej jakości zapis audio. Kupno pirackiego bootlegu na zagranicznych aukcjach to wydatek rzędu kilkudziesięciu funtów.