Nie ma lepszej recenzji koncertu, niż to, że po powrocie do domu podekscytowany sprawdzam w jakim kierunku udaje się wykonawca. Tak właśnie wyglądało to w przypadku Lenny’ego Kravitza. Praski koncert mną pozamiatał. Pod każdym dosłownie względem, atmosfery, muzyki, dźwięku. Kraków musiałem odpuścić i wszystko w zasadzie wskazywało, że na jednym razie się skończy, gdy niespodziewanie…