Bully „Losing”

„Uważam, że muzyka stała się bardziej dziewczęca”, powiedział Bono, wydał „Songs of Experience” i zaczął liczenie kasy wpływającej za bilety na nadchodzące koncerty U2. Jeśli chciał przez to powiedzieć, że rockowa muzyka straciła pazur, to oczywiście ma sporo racji, a pozostawionym na miejscu przestępstwa dowodem świadczącym o winie dowodzonego przez niego zespołu jest ostatnia płyta Irlandczyków. Miałka, bezbarwna, nijaka, ale czy od razu dziewczęca? Wypowiedź Bono świadczy o daleko posuniętej ignorancji autora, prawdopodobnie mającej swe źródło w od lat gwiazdorskim, tyle, że nie rockowym, stylu życia, jaki wiedzie wokalista U2. Gdyby na galach nie przechadzał się po czerwonym dywanie z Beyonce, czy Lady Gagą, wiedziałby, że dziewczęca muzyka to nie tylko pop dla nastolatek, ale też stylowy, zadziorny, rock. I daleko nie musiałby szukać, wystarczyłoby dojrzeć obecność The Kills.

Archetyp dziewczęcego rockowego grania stanowią The Runaways. Wpływ kapeli na żeńską twórczość rockową jest nie do przecenienia. Całe rzesze kobiecych zespołów czerpały z muzyki Joann Jett i jej koleżanek pełnymi garściami, tworząc nową jakość przy wykorzystaniu dodatkowych elementów. Babes In Toyland, The Breeders, L7, Hole, Mellisa auf der Maur, 7 Year Bitch, Fastbacks, czy Discount, to prawdziwie wybuchowa mieszanka gitarowych riffów i rozwrzeszczanych wokali.

Do powyższego grona bez kompleksów dołączył w ostatnim czasie zespół Bully, pochodzący z Nashville, światowej stolicy country. Na jego czele stoi wokalistka i gitarzystka Alicia Bognanno, która jest jedyną dziewczyną w składzie, ale skupia na sobie zdecydowaną większość uwagi. Muzycznych inspiracji Bully poszukuje w amerykańskiej rockowej muzyce niezależnej końca XX w. Esencję powstałą po zalaniu wrzątkiem suszu ze wspomnianych wyżej wykonawców Bully przefiltrowuje jeszcze przez bibułkę z napisami Fugazi i Pixies. Ktoś mógłby powiedzieć, że to zrzynka, jednak inspirację od kopiowania różni szczerość przekazu, a tej Bully trudno odmówić, bo w utworach z „Losing” na próżno szukać choćby małego posmaku fałszu. Alicia Bognano, bez względu na to, czy śpiewa, czy zdziera gardło, robi to w sposób poruszający wnętrzności. Czasem, wbrew regułom, łagodnym śpiewem niweluje skutki gitarowego jazgotu, innym razem burzy spokojną taflę dźwięków przeszywającym krzykiem.

Bully jest drugą, obok Metz, grupą nagrywającą dla Sub-Pop, która podtrzymuje życie w organizmie konającej w ostatnim czasie muzyki gitarowej. Jeszcze nie czas na odłączenie od respiratora, ale porzucenie zespołu przez wytwórnię Columbia, pod której szyldem ukazał się jej debiutancki album zatytułowany „Feels Like”, nie nastraja optymistycznie. Tym bardziej nie zwlekajcie z wysłuchaniem „Losing”.

P.s. Szukającym sensacji wyjaśniam, że perkusista Bully – Steward Copeland – nie jest byłym pałkerem The Police. Swoją drogą, trudno wyobrazić sobie, by, dysponując tym samym imieniem i nazwiskiem, wybrać inny instrument.