Vinyl Top 20 / Grudzień 2018

1. U2 „Songs of Experience”
2. D. Bowie „Live Glastonbury 2000”
3. Simple Minds „Glittering Prize 81/92”
4. Depeche Mode „Some Great Reward”
5. Band Of Horses „Everything All The Time”
6. M. Kane „Coup de Grace”
7. Depeche Mode „101”
8. R.E.M. „Live From The National Bowl, Milton Keyns, 1995”
9. U2 „Live at Slane Castle”
10. The Police „Synchronicity”
11. Soundtrack „The Million Dollar Hotel”
12. N. Gallagher’s High Flying Birds „Who Built The Moon?”
13. The Police „Regatta The Blanc”
14. D. Matthews Band „Stand Up”
15. Pearl Jam „Berlin, 05.07.2018”
16. The Police „Ghost In The Machine”
17. P. Collins „No Jacket Required”
18. L. Kravitz „Raise Vibration”
19. Ch. Rea „Auberge”
20. Oasis „MTV Unplugged”

Grudniowe podsumowanie obejmuje zaledwie wycinek ubiegłego roku, ale mówi więcej o całości, niż mogłoby się wydawać. Pierwsze miejsce ostatniej płyty U2 mogę jeszcze racjonalnie wytłumaczyć, ale tylko pięć płyt mających premierę w 2018 roku? W dodatku trzy z nich to wydawnictwa koncertowe, w tym dwa zarejestrowane prawie dwadzieścia lat temu. Tak, to był słaby rok, jeśli chodzi o premiery. Nie jest to wielkim problemem, bo więcej czasu poświęcam starociom, wśród których wciąż kryje się wiele nieodkrytych dotychczas arcydzieł.

„Glittering Prize 81/92” Simple Minds to kompilacja obejmująca pierwszy okres w działalności zespołu. Szkoci początkowo walczyli w tej samej kategorii wagowej co U2, ale dość szybko okazało się, że Irlandczycy nie mają żadnej konkurencji. Nie oznacza to oczywiście, że nie należy poświęcać czasu wykonawcom z niższych stopni podium. Przekonują o tym „Waterfront”, „Alive and Kicking”, „Let There Be Love”, ale, przede wszystkim, największy przebój Simple Minds „Don’t You (Forget About Me)”, nagrany do filmu „The Breakfast Club”.

Ostatni raz „Some Great Reward” słyszałem w drugiej połowie lat 80. i ze zdziwieniem stwierdzam, że po latach płyta robi jeszcze większe wrażenie. Nagrana w berlińskich Hansa Tonstudios przytłacza industrialnym klimatem, skrywającym niezwykłe melodie. Depeche Mode odeszli już od lukrowanej przebojowości znanej ze „Speek & Spell”. Mimo, że z „Some Great Reward” wykrojono aż trzy single, „People Are People”, „Master and Servant” i „Blasphemous Rumours / Somebody” (podwójna strona A), to jednak mroczna tematyka poruszana w tekstach w żaden sposób nie dawała się zestawić z hitami z czasów, gdy w zespole pierwsze skrzypce grał Vince Clarke. Nie można jednak ograniczyć się wyłącznie do przebojów, bo w pozostałej części płyty dzieje się o wiele więcej. Otwierający album „Something To Do” wściekle atakuje industrialnym rytmem. Liryczny „Lie To Me”, nawet jeśli bliższy estetyce new romantic, skutecznie wtapia się w mroczną atmosferę albumu, a azjatyckie wpływy w „It Doesn’t Matter” dodają płycie kolorytu. Wkład kompozytorski w powstanie „Some Great Reward” miał także Alan Wilder. Biorąc pod uwagę statystykę, skromny, bo udało mu się na płycie zamieścić zaledwie jeden utwór, ale ważniejsze jest to, że „If You Want” to jeden najciekawszych utworów w zestawie.

Na „Some Great Reward” Dave Gahan prezentuje się jako w pełni ukształtowany wokalista, dysponujący potężnym głosem. Słychać to nie tylko w dynamicznych utworach, ale także w tych spokojniejszych, jak „Stories of Old”. Dodane po latach do reedycji utwory koncertowe, zarejestrowane w epoce w Bazylei i Liverpoolu, pokazują, że Depeche Mode już kilka lat przed ukazaniem się słynnego koncertowego albumu „101” mieli na czele zespołu jednego z największych frontmanów wszech czasów, choć może nie do końca zdawali sobie z tego jeszcze sprawę. Z perspektywy trzydziestu lat aż trudno uwierzyć, że „Some Great Reward” skrywa się dziś w cieniu późniejszych płyt Depeche Mode, bo nawet jeśli, to ustępuje im naprawdę nieznacznie.

Po latach wróciłem także do ścieżki dźwiękowej filmu „The Million Dollar Hotel”. Muzycznie projekt tworzyli członkowie U2 oraz producenci Daniel Lanois i Brian Eno. Album jest niezwykle spójny, klimatyczny, w warstwie dźwiękowej odchodzący często od estetyki U2. Niezwykłe wrażenie robi już otwierający płytę utwór, zaśpiewany przez Bono „The Ground Beneath Her Feet”, z tekstem ukrywającego się pisarza Salmana Rushdie. Muzyka z „The Million Dollar Hotel” zahacza także o jazz, a w wykonywanym często przez U2 na koncertach „Sattelite of Love” Lou Reeda zaśpiewała Milla Jovovich. Efekt końcowy jest naprawdę frapujący.

„Stand Up” Dave Matthews Band na liście to, z jednej strony, kolejny krok w poznawaniu dyskografii zespołu, z drugiej, przygotowania do marcowego koncertu. Fakt, że w Stanach Zjednoczonych zespół wypełnia wielkie areny, podczas gdy w Europie gra w niewielkich rozmiarów salach sprawia, że odczuwam jeszcze większą ekscytację. Trzy i pół tysiąca widzów, z którymi będę oglądał muzyków na scenie w berlińskim Tempodromie, to warunki wręcz kameralne. Dodatkowym smaczkiem jest to, że Dave Matthews Band nie przygotowują jednej setlisty na całe tournee, zatem do końca pozostanie niewiadomą, co znajdzie się w repertuarze koncertu. Ze „Stand Up” liczę na wykonanie „American Baby” i „Everybody Wake Up (Our Finest Hour Arrives)”, a czy się doczekam, to się okaże.

Pierwszą wyczekiwaną przeze mnie tegoroczną premierą jest zapowiadany singlem „Be Alright” nowy album The Dandy Warhols. „Why You So Crazy” ukaże się 25 stycznia, co niemal idealnie zbiega się z początkiem trasy po Europie. Mam nadzieję, że płytę będzie można nabyć na berlińskim koncercie, który odbędzie się w Festsaal Kreuzberg 27 stycznia.